Bankruci – co drugi był wcześniej notowany w KRD
Upadłość osoby fizycznej to proces złożony, ale pierwszą oznaką poważnych problemów jest dług. Na 3715 bankrutów w I półroczu br. 62,02% było notowanych w Krajowym Rejestrze Długów w dniu ogłoszenia upadłości.
Jak podaje Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej, średnia, miesięczna liczba bankructw osób prywatnych oscyluje wokół 600. Trend jednak rośnie, ponieważ tylko w pierwszej połowie tego roku sądy ogłosiły 3,7 tys. upadłości konsumenckich. Prawie połowa z nich (46,73%) była notowana w Krajowym Rejestrze Długów BIG SA już na rok przed upadłością. Na pół roku przed w rejestrze znajdowało się 54,62% przyszłych bankrutów. Na trzy miesiące przed: 58,63%, a w dniu ogłoszenia upadłości przez sąd: 62,02%.
Liczba bankrutujących dłużników zdecydowanie rośnie po 25. roku życia i nasila się po 35. roku życia, by osiągnąć apogeum w grupie 36-45 lat. Największe zadłużenie występuje wśród osób w wieku 46-55 lat.
Kobiety z problemami
W gronie bankrutów-dłużników liczbowo przeważa płeć piękna (1279 kobiet względem 1025 mężczyzn). Panie mają też więcej zobowiązań (4010 względem 3310), a także wyższą łączną kwotę zadłużenia (48,7 mln zł względem 40,7 mln zł).
Dane KRD pokrywają się z danymi Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, z których wynika, że w pierwszym półroczu 2019 r. częściej upadłości ogłaszały kobiety niż mężczyźni (57,05% względem 42,95%). Średni wiek kobiet to 52 lata, średni wiek mężczyzn to 50 lat.
– To zupełnie odwrotnie niż w przypadku zadłużenia osób fizycznych. W Krajowym Rejestrze Długów od lat dominują mężczyźni. Ich odsetek w KRD wynosi 63 procent. Najwyraźniej jednak problemy finansowe mężczyzn mają raczej charakter przejściowy, podczas gdy w przypadku kobiet mają one charakter trwały. Są też dla pań bardziej dramatyczne, albowiem częściej skutkują bankructwem – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów BIG SA.
Komu zalegali przyszli bankruci
Na jednego zadłużonego bankruta przypadało ponad dwóch wierzycieli. W sumie swoje pieniądze straciło 308 podmiotów. W tym gronie są zarówno firmy, jak i osoby fizyczne. Największy dług mają do odzyskania wtórni wierzyciele, którzy kupują należności od banków, telekomów, towarzystw ubezpieczeniowych – to 44,4 mln zł. Na drugim miejscu są banki i pozostałe instytucje finansowe: 32,3 mln zł. Dalej firmy budowlane (2,7 mln zł), sądy i gminy alimentacyjne (1,9 mln zł), a także operatorzy komórkowi (893 tys.). Co ciekawe, na liście wierzycieli znajdują się również konsumenci. W efekcie Kowalski Kowalskiemu był winny 711 tys. zł.
Analizując zadłużenie przez pryzmat mapy Polski, pod względem łącznej kwoty zadłużenia na pierwszym miejscu znalazło się województwo mazowieckie, w którym suma zobowiązań konsumentów-bankrutów wynosi 16,5 mln zł. Na drugim miejscu jest województwo łódzkie: 9,7 mln zł, a na trzecim śląskie: 9,3 mln zł. Po przeciwnej stronie, w grupie najmniej zadłużonych województw, jest: lubelskie z długiem poniżej 1 miliona zł, podlaskie (1,4 mln zł) i opolskie (1,6 mln zł).
Upadłość nie taka kolorowa
Od 1 stycznia 2015 r., po zmianie przepisów ułatwiających upadłość konsumencką, łącznie ogłosiły ją 22 472 osoby. Analitycy COIG prognozują, że do końca tego roku upadłości będzie o 16,31% więcej niż w 2018 r. Już niebawem wejdą w życie kolejne przepisy, dzięki którym łatwiej będzie ogłosić upadłość konsumencką. To może oznaczać dalszy wzrost.
Według obecnie obowiązujących przepisów, na upadłość konsumencką mogą liczyć osoby fizyczne, które stały się niewypłacalne z powodów losowych. Tu, inaczej niż w przypadku firm – sąd nie może orzec upadłości na wniosek wierzycieli, a jedynie wyłącznie na wniosek dłużnika. Dłużnik zaś ma prawo do upadłości raz na 10 lat. O takie rozwiązanie zabiegają najczęściej konsumenci, którzy oceniają swoją sytuację ekonomiczną jako dramatyczną: nie tylko nie mają środków na spłatę zaciągniętych zobowiązań, ale też nie są w stanie regulować bieżących rachunków.
– Wiele z tych osób ma nadzieję na natychmiastowe oddłużenie, tymczasem w praktyce nie wygląda to tak kolorowo. Ogłoszenie upadłości co do zasady nie zwalnia od spłaty zaciągniętych zobowiązań, bo jego celem jest przede wszystkim uregulowanie zaległości. Efektem bardzo często jest utrata majątku, który zostaje przeznaczony na spłatę wierzycieli. Dodatkowo, w skład masy upadłościowej, oprócz majątku i oszczędności, wchodzi też część wynagrodzenia, a spłata wierzycieli może potrwać nawet trzy lata. Z naszych doświadczeń wynika, że osoby, które planują złożyć wniosek o upadłość, bardzo często nie podejmują nawet rozmów na temat spłaty zaciągniętych zobowiązań. Pamiętajmy jednak, że w ten sposób długi same nie znikną, a mogą jeszcze bardziej wzrosnąć. Warto też wiedzieć, że istnieją zobowiązania, które nie podlegają umorzeniu. Należą do nich: alimenty, renty odszkodowawcze czy sądowe kary grzywny – komentuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Źródło: materiały prasowe KRD