Biały Dom chce mocnego dolara
Czwartek był bardzo intensywnym dniem na rynkach. Seria wypowiedzi amerykańskiego prezydenta napędziła inwestorom strachu, w pewnym momencie widzieliśmy bardzo głębokie spadki indeksów, szczególnie w Europie. Wall Street odrobiła jednak wszystkie straty. Dziś przed nami publikacja licznych danych makroekonomicznych.
Donald Trump zwykle stara się swoimi wypowiedziami wspierać rynki finansowe, ale tak nie było wczoraj. Szczególnie gorzkie słowa sypały się pod adresem Chin, co należy przypisać kampanii wyborczej i deklaracjom obozu Joe Bidena (kandydata Demokratów), że to on będzie skuteczniejszy w egzekwowaniu interesów USA w rozgrywce z Chinami. Trump w serii licznych wypowiedzi zaznaczył, że na moment obecny nie ma ochoty rozmawiać z prezydentem Chin, a USA mogłyby nawet zerwać wszelkie relacje z Państwem Środka. Wywołało to sporą negatywną reakcję na rynkach, która jednak była krótkotrwała. Inwestorzy zapewne przypomnieli sobie dość szybko, że Trump wielokrotnie straszył, aby chwilę później łagodzić retorykę i zapowiadać „świetne porozumienie". Czy teraz będzie podobnie? Fakt, iż obóz Bidena wziął tę kwestię na celownik będzie zmuszać Trumpa choćby do stwarzania wrażenia utrzymania twardej linii. Nie oznacza to jednak od razu zerwania porozumienia handlowego czy nałożenia nowych ceł i rynki o tym wiedzą. Sprawa jest jednak rozwojowa i warto się jej przyglądać.
Co ciekawe Donald Trump uznał też, że jest zwolennikiem mocnego dolara, co wywołało spadek notowań EURUSD poniżej 1,08. To dość kontrowersyjna wypowiedź, bo jeszcze rok temu prezydent twierdził zupełnie co innego i fakty są takie że tak mocny dolar nie jest korzystny ani dla amerykańskiej gospodarki, ani dla spółek z Wall Street, które niemal połowę swoich przychodów realizują poza USA. Interpretuję to jednak jako kolejny efekt kampanii wyborczej, gdzie Trump może chcieć przedstawić mocnego dolara, jako swój sukces i argumentować, że to oznacza mocną gospodarkę. Na ten moment ta wypowiedź nie powinna mieć istotnych konsekwencji dla polityki gospodarczej.
Wpływ na rynki mogą mieć publikowane dane, szczególnie dane o sprzedaży detalicznej w USA za kwiecień – spodziewany jest dalszy gwałtowny spadek (11,9% w relacji do marca) w efekcie restrykcji gospodarczych. O 15:15 opublikowane będą dane o produkcji przemysłowej. W Polsce o 10:00 poznamy wstępne dane o PKB – oczekiwane jest spowolnienie wzrostu do 1,3% r/r, tak naprawdę jednak wpływ ograniczeń zobaczymy dopiero w danych za drugi kwartał. Piątkowy handel na złotym rozpoczyna się dość spokojnie.
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB