Chiny negocjują twardo
Temat Brexitu jest nadal bardzo żywy na rynkach. Rozstrzygnięć nie przyniosło też wczorajsze posiedzenie EBC – ostatnie pod przewodnictwem Mario Draghiego. Rynki mają natomiast nadzieje, że bardziej produktywne będą dzisiejsze rozmowy telefoniczne pomiędzy USA a Chinami.
Wielkie nadzieje na szybki Brexit prysły raczej mało spektakularnie, ponieważ inwestorzy uznali, iż „ugrzeczniony" przez parlament Johnson nie zaserwuje im Brexitu bez porozumienia. W tej sytuacji w grę wchodzą dwie opcje: powolne ratyfikowanie umowy i wyjście z Unii po jej przyjęciu (tzw. flextension) lub przyspieszone wybory i próba szybszej ratyfikacji w nowym parlamencie. Aby uruchomić którykolwiek z tych scenariuszy, czekamy na decyzję Unii o przesunięciu terminu wyjścia Wielkiej Brytanii (do 31 stycznia lub wcześniej, jeśli umowa będzie ratyfikowana), co jednak ma być tylko formalnością. Wydaje się, że w Londynie bliższą opcją są przedterminowe wybory, mówi się o dacie 12 grudnia, a zatem ostatni optymizm rynków w kwestii szybkiego rozwiązania problemu był nieco przesadzony.
Za nami ostatnie posiedzenie EBC pod przewodnictwem Mario Draghiego, które zgodnie z oczekiwaniami nie przyniosło żadnych zmian w polityce pieniężnej oraz miało nieco sentymentalny charakter. Prezes z jednej strony – słusznie – podkreślał zasługi w obronie spójności strefy euro. Z drugiej strony sporo musiał tłumaczyć się z wrześniowej decyzji o wznowieniu luzowania oraz odpierać płynącą krytykę z Niemiec. Ponieważ nowa szefowa EBC pochodzi z Francji, ten problem będzie dla niej aktualny od samego początku. Jak bowiem pisaliśmy wielokrotnie, polityka ujemnych stóp procentowych jest niekorzystna dla niemieckiej gospodarki.
Pomimo słabych danych makro i raczej dość przeciętnego sezonu wyników na Wall Street na razie sentyment na rynkach akcji pozostaje szampański. Jednym z powodów (a być może raczej pretekstów?) jest budowanie napięcia przed podpisaniem wstępnego porozumienia handlowego pomiędzy USA a Chinami, które spodziewane jest w listopadzie. Warto wyjaśnić tu kilka kwestii. Porozumienie to – o ile będzie podpisane - jest tak naprawdę co najwyżej preludium do poważniejszych rozmów. Ma zakładać bowiem jedynie większe zakupy produktów rolnych przez Chiny w zamian za wycofanie się USA z planowanych podwyżek ceł. Trump potrzebuje tego porozumienia bo wyraźnie przegrywa w sondażach z kandydatami Demokratów. Dzięki porozumieniu byłby w stanie mieć wdzięczny przekaz dla swojego twardego elektoratu (producentów rolnych) i jednocześnie mógłby wycofać się z twarzą z druzgocących dla amerykańskiej gospodarki ceł na produkty elektroniczne. Tyle że Chińczycy widzą tę sytuację i grają twardo. Z jednej strony zapowiedzieli kupno produktów rolnych za 20 mld USD rocznie – tyle, że takie ilości kupowali przez rozpoczęciem konfliktu handlowego, zatem zysk dla USA jest zerowy, a jednocześnie chcą nie tylko anulowania planowanych ceł, ale też częściowego wycofania już nałożonych. Zobaczymy zatem czy Trump ugnie się pod ciężarem sondaży i podpisze tak niekorzystne dla siebie porozumienie. Jeśli tak będzie, finalnego porozumienia przed wyborami prawdopodobnie w ogóle nie będzie (Chinom nie będzie się to opłacać). Dziś ma dojść do rozmów telefonicznych w tej kwestii na szczeblu ministerialnym i będzie to chyba najważniejsze wydarzenie dnia.
W kalendarzu na godzinę 16:00 zaplanowaną mamy publikację raportu odnośnie nastrojów amerykańskich konsumentów, który pozytywnie zaskoczył we wrześniu.
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB