Co oznacza mocny raport NFP?
Czwartek był ostatnim dniem handlu w USA i rozpoczęty nerwowo tydzień zakończył się w euforycznych nastrojach za sprawą raportu z rynku pracy USA, który pokazał wzrost zatrudnienia o 5 mln osób. Co tak naprawdę oznacza ten raport?
W trakcie poprzedniej recesji (podczas której S&P500 spadł o ponad 58 ptoc. do poziomu 666 punktów, niewiele powyżej 20 ptoc. obecnej wartości) zatrudnienie spadło o 8,7 miliona osób w nieco ponad 2 lata (pomiędzy styczniem 2008 a lutym 2010). Teraz spadek ten wyniósł przeszło 22 miliony w... dwa miesiące. Pomimo znacznie lepszych danych za maj i czerwiec, zatrudnienie jest nadal niższe o 14,7 miliona osób względem szczytowego lutego. Jak należy na te dane patrzeć? Przede wszystkim, są to sytuacje nieporównywalne. W klasycznej recesji, takiej jak ta poprzednia, spadek zatrudnienia wynika przede wszystkim z ograniczania działalności przez firmy. Jest to proces naturalnie stopniowy, gdyż firmy starając się zrozumieć sytuację, dostosowują swoją strukturę kosztów. Tym razem skokowy spadek zatrudnienia to efekt ograniczeń administracyjnych, ale także hojnych (przejściowo) zasiłków dla bezrobotnych. Jak wiemy, administracja w USA dążyła do szybkiego otwarcia gospodarki, czego efektem były już lepsze dane za maj. Wracający do pracy sektor usług potrzebował pracowników, których wcześniej przejściowo zwolnił. Ponieważ otwarcie nastąpiło szybciej, pracownicy również szybciej wrócili.
Ma to swoje dobre strony, gospodarka odżywa, ale jednocześnie złe, bo jak widać, wirus kompletnie wymknął się spod kontroli i wczoraj w USA odnotowano trzeci kolejny niechlubny rekord nowych zachorowań. Czas pokaże, czy ta strategia była słuszna. Na razie chorują głównie młodzi ludzie, ale jeśli sytuacja nie zostanie szybko opanowana, poszczególne stany mogą być zmuszone do wprowadzania oddolnych ograniczeń. Niepewność co do perspektyw może mieć dla rynku pracy decydujące znaczenie. W czerwcu mocno spadło bezrobocie przejściowe, ale wzrosła liczba osób deklarujących trwałą utratę pracy i wynosi blisko 3 miliony. Tak naprawdę to będzie kluczowe – jak wiele miejsc pracy zostanie trwale utraconych. Na moment obecny jest to niesamowicie trudne do oceny, bo sytuację zaburzają decyzje administracyjne i pomoc państwa. Podobnie jak w przypadku wielu innych danych (szczególnie kompletnie wariujących indeksów PMI) obraz gospodarki powinien wyłonić się pod koniec wakacji.
Na rynku walutowym dane początkowo mocno osłabiły dolara na fali globalnego optymizmu, jednak później ta reakcja była już różna. Na parze EURUSD wzrosty zostały skorygowane i w konsekwencji złoty nie skorzystał na rynkowej euforii, po raz kolejny odstając od innych walut rynków wschodzących (mocno zyskały takie waluty jak ZAR, MXN czy CLP). Wydaje się zatem, że wobec dzisiejszego święta w USA na rynku walutowym powinno być już dość spokojnie. W kalendarzu mamy finalne indeksy PMI dla europejskich usług, ale nie powinny one istotnie wpłynąć na nastroje. Inwestorom pozostanie głównie śledzenie danych epidemiologicznych.
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB