Czas na Śląsk 3.0?
Kluczowy obszar ekonomiczny Polski dusi się w oparach polityczno-klimatycznego absurdu wokół górnictwa. To zaciemnia obraz rzeczywistego potencjału i możliwości rozwoju dla całego regionu, wykraczających daleko poza widok kopalnianych szybów
Pamiętacie program Śląsk 2.0? Uroczyście ogłoszony przez byłą premier Ewę Kopacz w zderzeniu ze słynnymi słowami (o tym, „gdzie resort gospodarki miał całe górnictwo przez całe siedem lat” i że „koalicja PO-PSL nie ma żadnego dobrego pomysłu na wyjście z sytuacji”), wypowiedzianymi przez partyjną koleżankę i wcześniejszą wicepremier Elżbietę Bieńkowską (dziś komisarz KE), okazał się bardziej listą pobożnych (czytaj: przedwyborczych) życzeń, niż poważnym programem dla regionu. Programem tak mało realnym, że nawet rady nadzorcze i zarządy państwowych spółek energetycznych z nadania PO, które miały partycypować w finansowaniu programu Śląsk 2.0, odmówiły współpracy.
Teraz sama powyborcza zmiana ekipy rządowej problemu w górnictwie i w regionie nie rozwiąże. Wieloletnie zaniedbania restrukturyzacyjne, błędy inwestycyjne, do tego złe wykorzystywanie zasobów kopalń, a na koniec spadek popytu na polski węgiel, zrobiły swoje. Tym bardziej trzeba ambitnego planu dla Śląska, który jednak nie będzie jedynie lokalnym przedsięwzięciem, a stanie się spójnym elementem większej całości – planu reindustrializacji Polski, zwanym Planem Morawieckiego.
Czyszczenie węgla
Polityka energetyczna Unii Europejskiej zorientowana na dekarbonizację od lat promuje odnawialne źródła energii (OZE) i czyste technologie gazowe. Tyle że w Polsce OZE kuleje, gazu za wiele nie wydobywamy, choć podobno mamy go nad Wisłą sporo, ropy naftowej jak na lekarstwo i żadnej elektrowni jądrowej. Jest za to węgiel, dużo węgla, który mógłby zaspokoić potrzeby energetyczne Polski na wiele dekad. I to w oparciu o ten surowiec zaspokajane jest ok. 85 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną i ok. 70 proc. na ciepło sieciowe w Polsce. Problem w tym, że fundamentem polityki klimatycznej Unii jest eliminacja energetyki węglowej – wyeliminowanie węgla z atmosfery… i z rynku.
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski podczas kwietniowej konferencji „Czyste technologie węglowe w kontekście realizacji celów polityki energetycznej państwa” zwrócił uwagę, że węgiel może nadal utrzymać wysoką pozycję w bilansie energetycznym, ale konieczne jest zastosowanie technologii, umożliwiających znaczne zmniejszenie emisji CO2 i innych substancji powstających przy jego spalaniu. Innymi słowy, stosowanie czystych technologii węglowych, i to w jak najszerszym spektrum rozwiązań technicznych – pokreślił. – Jednym z najważniejszych działań jest poprawa bloków węglowych, ale najbardziej obiecującym rodzajem czystej technologii węglowej wydaje się być zgazowywanie węgla. Tu widzę potencjał w rozwoju technologii przetwarzania CO2, i zagospodarowywaniu tego gazu w karbochemii oraz w produkcji paliw z CO2, także biopaliw – dodał wiceminister.
Nad takimi technologiami od blisko sześciu lat pracuje konsorcjum ośrodków naukowych i firm, na czele z krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą. Projekt pod kierownictwem prof. Andrzeja Strugały z Zespołu Technologii Paliw AGH finiszuje, a jest pokłosiem konkursu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, ogłoszonego w maju 2009 r. Konsorcjum ośrodków naukowych i firm, na czele z krakowską AGH, realizuje w jego ramach precyzyjne zadanie dotyczące „Opracowania technologii zgazowania węgla dla wysokoefektywnej produkcji paliw i energii elektrycznej”. Pierwsza instalacja w Polsce do naziemnego zgazowania węgla powstać ma do 2020 r. w Zakładach Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu.
I można byłoby się tym sukcesem cieszyć, gdyby nie fakt, że taka instalacja mogła już powstać w Polsce kilka lat temu, ale rządząca dwie kadencje ekipa PO-PSL zaniechała jej budowy, mimo że prace nad instalacją były już zaawansowane – o czym przypomniał Jerzy Markowski z SLD, były wiceminister gospodarki, a przeciw czemu protestował nawet Jerzy Buzek, były premier, szef PE i czołowy polityk PO.
Efekt jest taki, że choć Polska jest liderem wydobycia węgla w Europie, wciąż nie ma instalacji do zgazowania węgla. Taką instalację ma za to Ukraina, a pochodzący z niej gaz jest dwa razy tańszy od gazu rosyjskiego.
Łączenie sił
Nie brak opinii, że tak sekowany przez Unię węgiel czyni Polskę jednym z najbardziej stabilnych pod względem bezpieczeństwa energetycznego krajów Wspólnoty. Tomasz Dąbrowski, dyrektor departamentu energetyki w Ministerstwie Energii, mówiąc o polityce energetycznej w odniesieniu do paliw stałych podkreśla, że to węgiel będzie nadal priorytetowym paliwem wykorzystywanym w polskiej energetyce. Dlatego docelowym kierunkiem ma być połączenie energetyki oraz górnictwa i powstanie silnych koncernów paliwowo-energetycznych, realizujących strategię długoterminową, ale też działających na zdrowych zasadach rynkowych.
– I są tego pozytywne przykłady dwóch kopalń, które kupił Tauron – przypomniał w wywiadzie prasowym minister energii Krzysztof Tchórzewski. – To była moja inicjatywa w 2007 r. Miało to formę pilotażu. Cel był taki, aby sprawdzić, czy połączenie kopalń węgla kamiennego z energetyką będzie tak efektywne, jak jest to w przypadku węgla brunatnego.
Sprawdziło się i działa. Minister podkreślił jednocześnie, że nie każda konsolidacja będzie przejęciem kopalni za przysłowiową złotówkę. – Myślimy raczej o systemie mieszanym. Z jednej strony rzeczywiście kopalnie będą kupowane przez koncerny energetyczne, z drugiej energetyce będą oferowane udziały w nowym podmiocie. I jeśli wziąć pod uwagę konieczność nowych emisji akcji, jaką ten podmiot będzie musiał przeprowadzić, to prawdopodobnie energetyka odegra rolę decydującą – wyjaśnił. – Z moich dotychczasowych kontaktów z zarządami koncernów energetycznych nie wynika, by ze strony tej branży był jakiś zdecydowany opór przeciwko tym rozwiązaniom. Zyskają nawet większą pewność i stabilność działalności, mając do dyspozycji zasoby surowca – zapewnił minister.
Pomysł resortu energii dobrze ocenił w rozmowie z PAP były premier Jerzy Buzek, dziś eurodeputowany PO: – Pionowa integracja, a więc kopalnie podłączone do spółek energetycznych, to jest dobry pomysł, ale trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że spółki energetyczne mogą na siebie wziąć cały ciężar restrukturyzacji kopalń. To jest kosztowne. W sytuacji, w której kopalnie są już restrukturyzowane albo wychodzą na swoje, to jest jak najlepsze rozwiązanie.
(R)ewolucje z SSE w tle
Wprawdzie dziś myślenie o Śląsku skupia się wokół górnictwa, ale już teraz trzeba myśleć o przyszłości regionu na 10, 20 i więcej lat do przodu, o nowych branżach, nowych miejscach pracy. A potencjał jest. Śląsk bowiem to nie tylko kopalnie, to dobrze działający przemysł motoryzacyjny. To również huty, które są bardzo nowoczesne nie tylko w polskiej skali, ale są jednymi z najnowocześniejszych w Europie i mają duże zapasy potencjału produkcyjnego. Jest nawet pomysł utworzenia skonsolidowanej grupy hutniczej. Miałaby ona powstać do końca 2016 r. jako holding spółek bądź jedna spółka prawa handlowego. Ten projekt ma umożliwić wprowadzenie w przyszłości Śląskich Hut Stali na Giełdę Papierów Wartościowych.
Rewolucja energetyczna, ta sama, która pożera kopalnie węgla, potrzebuje olbrzymich ilości elektrowni wiatrowych, paneli fotowoltaicznych, urządzeń do nowoczesnego ogrzewania budynków i efektywności energetycznej albo elektryfikacji transportu, i to nie tylko kolejowego. Wyprodukowanie tego wszystkiego wymaga wiedzy i siły roboczej. Te oba zasoby na Śląsku są dostępne w obfitości. – Wystarczy po nie sięgnąć i dobrze nimi zagospodarować – uważa Tomasz Zjawiony, wiceprezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. Podkreśla jednocześnie, że trzeba przede wszystkim rozwijać w regionie małe i średnie przedsiębiorstwa (MSP), bo większość bardzo dobrze przygotowanych górników, gdzieś po restrukturyzacji będzie musiała pracować. Nie zawsze to będzie duża korporacja lub branża automotive, i dlatego MSP są tutaj bardzo istotne. – I pod tym kątem Specjalna Strefa Ekonomiczna powinna być wsparta osobnym programem rządowym, nakierowanym na małe firmy. W tej chwili jest to ograniczenie przychodowe, ograniczenie dotyczące liczby zatrudnianych pracowników. Dlatego mam nadzieję, że takie zmiany dotyczące SSE będą jednak negocjowane – dodaje ekspert.
Wprawdzie od początku swojego istnienia Katowicka SSE pozyskała ponad 200 firm, które zainwestowały ok. 22 mld zł i powstało tam ok. 53 tys. miejsc pracy, nie brak jednak opinii, że zwolnienia podatkowe w ramach SSE są zbyt kosztowne dla samorządów i budżetu. Stąd postulaty, że powinniśmy stawiać na bardziej innowacyjne dziedziny, a nie tylko np. na montownie dla zagranicznych produktów. Dlatego coraz głośniej mówi się o potrzebie zmodyfikowania działania Strefy, począwszy od inkubatorów przedsiębiorczości, które teraz działają przy uczelniach, a skończywszy na centrach badania i rozwoju, mających wspierać innowacyjne przedsięwzięcia i innowacyjne biznesy, które na Śląsku są bardzo dynamicznie rozwijającą się gałęzią.
Tymczasem górnictwo wciąż jest dla Śląskiego bardzo ważne, ale szans, by utrzymało się w roli motoru napędowego regionu raczej nie ma, musi ustąpić i już ustępuje miejsca innym branżom. Nie oznacza to, że nie ma już miejsca dla nowych i rentownych kopalń. Owszem – jest. Pod warunkiem przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji w tych istniejących, łącznie z zamykaniem trwale nierentownych. Za to odpowiadać będzie kierownictwo powstającej właśnie Polskiej Grupy Górniczej przy wsparciu Ministerstwa Energii. I choć już wiadomo, że restrukturyzacja górnictwa będzie trudna społecznie i politycznie, ekonomicznie jest niezbędna. Najlepszy czas na trudne decyzje to pierwszy rok po wygranych wyborach. Czas ucieka.
Zapraszamy do przeczytania majowego wydania "Gazety Bankowej".
AUTORKA: Longina Grzegórska-Szpyt