Dane tak złe, że aż dobre lub bez znaczenia
Reakcja rynku akcji w czwartek po szokująco złych danych o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA sugeruje, że albo dane są bez znaczenia (gdyż należało się spodziewać gwałtownego skoku bezrobotnych po nagłym zatrzymaniu gospodarki), albo będą zachętą dla rządu i Fed, by zrobić więcej.
Wygląda też na to, że inwestorzy są zmęczeni pogrążaniem się w otchłani pesymizmu i chcą trwalszego odreagowania. Ale idzie weekend, a liczba zachorowań w USA już przewyższyła liczbę przypadków w Chinach.
Nastał niewygodny do analizowania okres na rynkach finansowych – kiedy każdą informację można interpretować jako dobrą lub złą i tylko od tego, za którą opcją stoi większa siła, w tamtym kierunku podążą ceny. Szokujący wzrost liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych o 3,28 mln w jedne tydzień bez wątpienia jest dowodem dramatycznego załamania aktywności gospodarczej i bez przemyślanego podejścia w realizacji pomocy fiskalnej może dojść do trwałych i dotkliwych szkód opóźniających powrót ożywienia. Ale jednocześnie terapia szokowa może przynieść skuteczniejszą odpowiedź ze strony władz, zapewnić lepszą ochronę Amerykanów przed utratą pracy, skutkować wprowadzeniem prawa odroczenia spłat kredytów i regulowania czynszów lub wzmocnić wsparcie dla służby zdrowia. Wszystko ma swoje jasne i ciemne strony i tylko od nas zależy, na których się skupimy. W tym tygodniu inwestorzy na rynku akcji są pełni nadziei na przyjście lepszego, co na Wall Street przerodziło się w odbicie indeksów od dołka o ponad 20 proc. Z definicji wkroczyliśmy w rynek byka, ale nie dajmy się ponieść magii liczb. Jeśli już, to wolę przywołać inna wartość: 85612 – tyle na wczoraj było przypadków potwierdzonych zachorowań na koronawirusa w USA. Chorych w USA jest już więcej niż w Chinach i gdziekolwiek na świecie. Boję się pomyśleć, jak te statystki będą wyglądać po weekendzie. Dla przypomnienia, ostatnie trzy poniedziałki przynosiły silne spadki indeksów.
Silnemu odbiciu rynku akcji towarzyszyła wyraźna wyprzedaż dolara i utrzymania tego tempa do końca dnia zapewni najgorszy tydzień w wykonaniu amerykańskiej waluty od 2009 r. Ale biorąc pod uwagę, że poprzedni tydzień był najlepszym dla dolara od 12 lat, nie ma co tu ogłaszać końca ery dolara. Silne wahania na rynku walutowym wzięły się z panicznego poszukiwania płynności w USD, porzucając w zamian wszystko, co jeszcze miało jakąś wartość. Teraz jednak, kiedy globalne banki centralne podjęły kroki na rzecz dostarczenia finansowania w USD, zaspokojenie niedoborów odbiera z crossów z dolarem istotny czynnik ryzyka. Ekstremalne przeceny pozostałych walut G10 są teraz do „odkręcenia”. Ale poziom równowagi zostanie w końcu osiągnięty i ponownie przyjdzie ewaluacja walut pod kątem innych ryzyk. Fatalne dane z USA nie powinny ciążyć na dolarze, jeśli za chwilę z innych gospodarek przyjdą podobnie ponure odczyty. Jeśli już dowody recesji i postepowanie pandemii koronawirusa będzie tyko podnosić awersję do ryzyka, co dla USD stanowi tarczę ochronną w relacji do ryzykownych walut. Najprędzej słabość USD względem JPY ma szanse utrzymać się w przypadku większości scenariuszy. Jestem mniej przekonany do trwałości wzrostów EUR/USD, a duże ryzyko powrotu spadków widzę w GBP/USD.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.