Fed odcina finansową kroplówkę
Rezerwa Federalna wykonuje kolejne kroki w kierunku wyjścia z kryzysowego trybu działania. Może w grudniu br. zacząć ograniczać program skupu aktywów. Podwyżki stóp procentowych mogłyby nastąpić rok później.
Środowe posiedzenie Rezerwy Federalnej nie zrobiło większego wrażenia na inwestorach, mimo że nie zabrakło na nim dość konkretnych sugestii dotyczących zerwania z kryzysową polityką finansową w największej gospodarce świata. Dolar ani nie stracił, ani też nie zyskał na wartości po tych zapowiedziach.
Dlaczego decydenci czekają?
Jeszcze w tym roku amerykańskie PKB będzie wyższe, niż w przypadku, gdyby nie było pandemii, a gospodarka rosła w tempie zgodnym z trendem z poprzednich lat. Siła odbicia koniunktury sprawia, że potężne wsparcie ze strony banku centralnego jest coraz mniej potrzebne. W rezultacie, od dłuższego czasu tzw. tapering, czyli ograniczenie tempa kryzysowego skupu aktywów w wysokości 120 mld dolarów, jest praktycznie przesądzony. Mimo to Rezerwa Federalna z ogłoszeniem decyzji chce jeszcze poczekać. Zapowiedziano jednak wprost, że ten krok jest bliski – z bezpośrednim wskazaniem na posiedzenie zaplanowane na 2-3 listopada. Dlaczego amerykańscy decydenci postanowili się wstrzymać?
– Wynika to z faktu, że zostało do odtworzenia jeszcze około 5 z ponad 22 milionów miejsc pracy utraconych w ubiegłym roku, a najnowszy raport oddający kondycję tej sfery gospodarki srogo rozczarował. Ostatnie spowolnienie w odbudowie wynika przy tym zdecydowanie z problemów z dostępnością siły roboczej niż słabego popytu na pracę – notowana jest przecież rekordowa, przekraczająca 10 milionów liczba wakatów. Mimo to władze monetarne chcą zaobserwować „dalszy, ewidentny postęp”, zanim zaczną odkładać na półkę kryzysowe narzędzia – tłumaczy Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Dolar względnie obojętny na poparcie dla podwyżek
Ważniejsze od samego terminu ogłoszenia taperingu mogą okazać się wskazówki dotyczące jego przebiegu. Rzeczywiste odcinanie monetarnej kroplówki zacznie się w grudniu br. i początkowo redukcja agresywności będzie mieć zapewne skalę 15 miliardów dolarów. Jerome Powell, szef Rezerwy Federalnej, zaznaczył przy tym, że cały proces może zakończyć się nawet w pierwszej połowie przyszłego roku (prawdopodobnie w maju).
Oznacza to, że w takim scenariuszu, niejako z automatu, przybliża się też pierwszy możliwy termin podwyżki stóp procentowych – do gry wraca końcówka 2022 roku. Dowodzi to ewolucji w postrzeganiu przez decydentów charakteru inflacji: do tej pory jak mantrę powtarzano, że ma ona charakter przejściowy. Dziś ewidentne – także w Fed – stają się wątpliwości, czy rzeczywiście tak się stanie.
– Do takiego wniosku skłaniają przede wszystkim odświeżone projekcje będące wypadkową oczekiwań wszystkich, czyli nie tylko w danym roku głosujących, członków Komitetu ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC). Najważniejsze z nich, dotyczące optymalnego poziomu stóp procentowych, odsłaniają obraz równo podzielonego FOMC: połowa (czyli dziewięciu) decydentów za odpowiedni krok uznaje podwyżkę w przyszłym roku. Tymczasem w poprzedniej edycji prognoz podnoszenie stóp procentowych w 2022 roku sugerowało siedmiu bankierów centralnych. W górę podniosły się również oczekiwania względem inflacji: najważniejsza z jej miar ma w tym roku przybrać dynamikę 3,7 proc. a w przyszłym 2,3 proc., wobec 3,0 i 2,1 proc. poprzednio – zauważa Bartosz Sawicki.
Wyczerpany wpływ polityki Fed na dolara. USD tańszy o 20 groszy?
Jerome Powell przestrzegał przy tym, że błędem jest wiązanie kroków na polu odsyłania do lamusa skupu aktywów z zamierzeniami dotyczącymi podwyżek stóp procentowych.
– Można zaryzykować tezę, że o ile o wygaszaniu ilościowego luzowania przesądza rynek pracy, o tyle dla terminu i agresywności podwyżek najważniejsze będą procesy cenowe w największej światowej gospodarce. Zakończone wczoraj posiedzenie Fed zdaje się potwierdzać, że pozytywny wpływ polityki pieniężnej USA na dolara został wyczerpany. Środek ciężkości w Fed przesunął się bliżej podwyżek w przyszłym roku, a amerykańska waluta nie dostała wiatru w żagle. Podnoszenia kosztu pieniądza nie da się już przyśpieszyć, jak najbardziej możliwe jest jego opóźnienie. Wysoko postawiona poprzeczka oczekiwań będzie naszym zdaniem w kolejnych miesiącach balastem dla dolara: spodziewamy się dryfu kursu EUR/USD w kierunku 1,20 i spadku USD/PLN nawet o 20 groszy względem obecnych pułapów – zapowiada analityk Cinkciarz.pl.
Źródło: materiały prasowe