Gasnący rynek korpoobligacji
PGF uplasował emisję wartą 130 mln zł, a R.Power pozyskał 120 mln zł. To nie oznaki ożywienia rynku, na którym w sierpniu największą emisją była ta przeprowadzona przez Kruka za 60 mln zł. To dowód słabości popytu instytucjonalnego.
Emisję R.Power w całości objął Polski Fundusz Rozwoju, połowę oferty PGF gwarantował Haitong Bank, a ostatecznie objęło ją dwóch inwestorów, którzy podzielili się ryzykiem po połowie. Z naszych informacji wynika, że po stronie kupujących nie było funduszy inwestycyjnych. Nie było i prędko nie będzie, nadal bowiem przeważają umorzenia jednostek i to w raczej poważnej skali.
Wciąż można mieć jeszcze nadzieje, że przynajmniej bieżące wyniki powstrzymają inwestorów przed wycofywaniem środków. Zgodnie z naszymi przewidywaniami sprzed tygodnia, fundusze dłużne notują gwałtowną poprawę wyników w skali trzech miesięcy. Najlepszy z nich wskazuje prawie 25 proc. zysków, drugi w kolejności 11,4 proc., kilka kolejnych zarobiło 8-9 proc., a najwyższych stóp zwrotu spodziewać się można w przyszłym tygodniu.
Słaba to jednak podstawa do przekonywania inwestorów do zakupów. Wysokie stopy zwrotu są efektem czasowym i statystycznym. Po prostu porównujemy obecne wyceny obligacji z rekordowo niskimi, z drugiej połowy czerwca. Tymczasem od kilku dni sytuacja na rynku obligacji skarbowych znów staje się napięta. Rentowność niemieckich dziesięciolatek otwarcie romansuje z 1,8 proc., amerykańskie dziesięciolatki powoli przenikają do szczytu z czerwca (w piątek zabrakło im 110 pkt bazowych). Jedyna nadzieja posiadaczy obligacji to tempo, w jakim przesuwają się rentowności na rynkach bazowych. Przypominają w tym chmury sunące po bezwietrznym niebie, zdawałoby się siłą przyzwyczajenia. Zazwyczaj nie tak wygląda atak na szczyty trendu. No i trzeba też pamiętać, że obecna przecena obligacji skarbowych pod względem zakresu i długości korekty (w odniesieniu do czterdziestoletniego trendu, wciąż można mówić o korekcie) nie ma sobie równych w ostatnich dekadach. Co pozwala się łudzić, że odbicie jednak nadejdzie.
Jest to o tyle istotne, że rentowność naszych dziesięciolatek wzrosła do 6,1 proc. z 5,75 proc. na początku tygodnia, co może być zapowiedzią powrotu do wyższych rentowności. Jeśli na rynkach bazowych szczyty rentowności zostaną pokonane, nie będzie powodów, dla których nasze papiery miałyby nie tracić na wycenie. A do tego pojawiają się w przestrzeni publicznej opinie, których autorzy starają się rozwiać złudzenia, co do możliwości obniżek stóp w przyszłym roku. Wskaźniki inflacji bazowej ani myślą spadać (nie tylko u nas), rząd zaprezentował kolejną tarczę, tym razem stabilizującą ceny prądu, oczywiście na koszt podatnika i za pieniądze wierzycieli.
I tu właśnie wracamy do rynku papierów korporacyjnych. Skoro czteroletnie obligacje skarbowe oparte o WIBOR można kupić z 0,7 pkt proc. marży, jaką marżę powinien zaoferować np. wysokiej klasy deweloper? W maju zeszłego roku Dom Development za pięcioletnie papiery płacił 1,3 pkt proc. marży. Wygląda na to, że niezależnie od wzrostu WIBOR, emitenci będą musieli oferować wyższe marże, jeśli zamierzają nadal pozyskiwać finansowanie rynkowe. Wyższe jest ryzyko kredytowe, wyższa jest rentowność papierów skarbowych, mniej jest tylko pieniędzy na rynku i chętnych do inwestowania.
Emil Szweda, Obligacje.pl