Archiwum
Wydanie nr 3/2014 (1155)
OSOBOWOŚĆ
8FELIETON
14WYDARZENIA
16EKONOMIA
32EKONOMIA
39PARAGRAF
46RANKING
52DEBATA
58STRATEGIE
63KONKURS
67WYWIAD Z EKSPERTEM
70LIFESTYLE
72NAUKA I TECHNOLOGIA
82FELETON
96ARCHIWALIA
97Czy będziemy mądrzy przed szkodą?
W Polsce przeprowadzono pierwszy bojkot banku, wzorowany na podobnych akcjach przeprowadzanych w Hiszpanii. Bojkot został zorganizowany w ramach akcji solidarności z licytowaną klientką banku, której nie udało się porozumieć z bankiem. Powód zadłużenia – hipoteczny kredyt walutowy. Czy to ostatni taki bojkot? Raczej nie. Osoby, które kilka lat temu zdecydowały się na kredyt walutowy, wzięły na siebie bardzo duże ryzyko – ryzyko kursu walutowego, ryzyko utraty pracy, ryzyko spadku cen nieruchomości, ryzyko utraty zdrowia. Z drugiej strony banki zabezpieczyły się bardzo dobrze – nie tylko na hipotece, ale na całym majątku kredytobiorcy. Oznacza to, że samo przekazanie mieszkania czy domu bankowi wcale nie oznacza uwolnienia się przez kredytobiorcę od długu. Jak piszą Ewa Tylus i Anna Raciniewska, zobowiązania te są silniejsze nawet niż śmierć dłużnika. Polska jest pod tym względem krajem wyjątkowo niebezpiecznym dla kredytobiorców. Nasza ustawa o upadłości konsumenckiej istnieje tylko na papierze. Skorzystało z niej w ciągu kilku lat zaledwie kilkadziesiąt osób, podczas gdy w Europie Zachodniej czy USA odnotowywanych jest kilka tysięcy upadłości konsumenckich rocznie.
W tej chwili odsetek osób mających problemy ze spłatą hipotecznych kredytów walutowych jest niewielki – jednak rynek walutowy jest nieprzewidywalny. Gdy dojdzie do gwałtownego osłabienia polskiej waluty, z rynku zostaną wyeliminowane setki tysięcy konsumentów i… wyborców. Sprowadzenie ich do roli wiecznych niewolników spłacających kredyt za dom, którego już dawno nie mają, może się okazać bardzo niekorzystne zarówno dla banków, jak i polityków. Warto więc chyba już teraz, gdy społeczne emocje nie są rozgrzane, stworzyć realne prawo upadłości dla konsumentów, żeby później nie trzeba było tworzyć prawa jak obecnie „ustawy o bestiach” – na kolanie, z dużą ilością błędów i wątpliwości co do konstytucyjności.