Archiwum
Wydanie nr 6/2024 (1278)
Od redakcji
3Wywiad gospodarczy
6Wydarzenia
20Technobiznes 2024
43Finanse
58Felietony
19Historia gospodarcza
78Egzamin z Europy
A to było tak… Raptem pięć–sześć lat po tragedii II wojny światowej, tuż po barbarzyńskim i zaakceptowanym przez światowe mocarstwa podziale stref wpływów w Europie na Zachód i Wschód, w obliczu narastających niepokojów ekonomicznych, kilku polityków i wizjonerów reprezentujących trzy skrajnie różne kraje europejskie, które łączyły chrześcijańskie korzenie, podjęło się stworzenia projektu gospodarczego mającego budować europejską wspólnotę. Wspólnotę Węgla i Stali.
Warto pamiętać, że u zarania geopolitycznego zamysłu EWG inicjatorzy postawili wśród głównych celów zapobieżenie kolejnej wojnie na kontynencie. Robert Schuman, Jean Monnet, Konrad Adenauer i Alcide de Gasperi wiedzieli, że idea gospodarczego powiązania państw Europy pozwoli uniknąć wzajemnego okładania się cłami, opłatami, blokadami granicznymi, które ostatecznie prowadziłyby do utraty konkurencyjności, a w skrajnym scenariuszu – do konfliktu zbrojnego. Co ważne, w latach 50. XX wieku integracja krajów Europy odbywała się pierwotnie poprzez mechanizmy gospodarcze, a nie polityczne, stanęła wbrew federalistycznym projektom, które na dobre zmieniły Unię dopiero w latach 80. i 90. Dla nas zawsze najważniejszym momentem będzie przystąpienie do Wspólnoty w 2004 roku i trwające po dziś dzień euroentuzjastyczne nastroje Polaków, którzy chcieli i chcą być częścią Unii Europejskiej. To fundament.
Celowo wspominam wydarzenia sprzed półwiecza i 20-lecia, bo przed nami, przed Europą bodaj najtrudniejsze lata w jej historii i z pewnością jedne z najważniejszych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Pośród fałszywych oskarżeń o Polexit i antyeuropejską postawę kandydatów prawicy, gdzieś między spotem o „prorosyjskości” polityków PiS a realnymi decyzjami gospodarczymi rządu sprzyjającymi ewidentnie Berlinowi, są Polacy, którzy ostatnie 20-lecie w Unii podsumowują, trawestując to, co Kaszubi mówią o Polsce, że nie ma Unii bez Polski i Polski poza Unią. To też fundament.
Dalej, wyżej na tym fundamencie są jednak pytania. Jakiej Unii? Bo skoro jesteśmy członkami UE, to chcemy mieć i mamy prawo decydować o jej wizji, o rozwoju, o tym, co na fundamencie z węgla i stali zbudujemy. Na ile mamy i będziemy mieli wpływ na to, co w Unii się dzieje? Jak daleko Parlament Europejski i brukselska administracja może się posunąć w stanowieniu prawa? Konstytucja czy traktaty? Czy „Europa ojczyzn” zmieni nam się w Stany Zjednoczone Europy, skupiające euroregiony, czy też wróci do korzeni – porozumienia suwerennych państw, które postanowiły działać wspólnie dla korzyści gospodarczych i społecznych na całym kontynencie? W końcu, czy projektowana europejska armia będzie służyć obronie granic, czy też ma pomóc utrwalać ład i porządek Nowej Europy? Czy Unia faktycznie będzie po stronie swoich obywateli, czy wbrew nam osaczy Europejczyków zakazami, karami i regulacjami zielonej rewolucji? Podobnie jak u zarania projektu europejskiej wspólnoty, pytania te brzmią dziś szczególnie wyraźnie. Odpowiemy na nie już 9 czerwca.
Maciej Wośko, redaktor naczelny