„Gazeta Bankowa”: Wirus recesji
Firmy, rynki i giełdy uginają się pod ciężarem gospodarczych pandemii koronawirusa, który z Chin rozniósł się na resztę świata. W nowym wydaniu „Gazety Bankowej” o ekonomicznych skutkach globalnego kataklizmu zdrowotnego
„Od czasu upadku banku Lehman Brothers w 2008 roku i wielkiego kryzysu pożyczek hipotecznych na rynku amerykańskim, globalny świat finansowy nie widział tak gwałtownej paniki, jaka od marca ogarnęła rynki. Na wieść o kolejnych ogniskach zarazy inwestorzy masowo ruszyli do wyprzedaży posiadanych aktywów, a z każdym dniem giełdy traciły coraz więcej, lecąc w otchłań.” – pisze Krzysztof Pączkowski w tekście pod tytułem „Rynki finansowe uginają się pod ciężarem pandemii”.
Autor omawia możliwe scenariusze rozwoju sytuacji na rynkach finansowych: „Pierwszą jest oczywiście stosunkowo „optymistyczna” wersja zdarzeń, a więc wspomniane już dosyć szybkie wyjście z kryzysu i odbicie w kształcie litery V.” - pisze autor analizy w „Gazecie Bankowej”.
W drugim scenariuszu „heroiczne starania państw mające na celu pobudzenie systemów finansowych i gospodarczych oraz wznowienie realnej działalności okażą się bardzo powolne. Będą też zakłócane kolejnymi epizodami zakażeń, czasowymi obostrzeniami w zakresie kwarantanny oraz trudnym do oszacowania w skutkach zachowaniem społeczeństw”.
Najbardziej pesymistyczny scenariusz przewiduje, że „zasięg i skala epidemii wymusiłyby konieczność długotrwałej kwarantanny, przy jednoczesnym ciągłym strachu wynikającym z możliwości ponownego wybuchu ognisk zapalnych. Skutki spirali strachu i związanych z tym konsekwencji byłyby niezwykle trudne do zniwelowania. W efekcie działania banków centralnych i wsparcie dla biznesu mogłyby nie dotrzeć do najbardziej potrzebujących – czyli sektora małych i średnich przedsiębiorstw. A te ostatnie z kolei byłyby zmuszone do wstrzymania lub zaniechania działalności w miarę wysychania źródeł kapitału” – zapowiada autor analizy w „Gazecie Bankowej”.
Czy pandemia oznacza koniec globalizacji? – zastanawia się Jacek Krzemiński w tekście „Przełożenie zwrotnicy”. „Epidemia koronawirusa pokazała, jak groźne dla Zachodu, w tym Polski, jest tak duże uzależnienie od importu z Chin, od ulokowanej tam produkcji. Państwo Środka nazywa się fabryką świata, z którą światowa gospodarka jest bardzo ściśle związana. Bo w Chinach z jednej strony produkuje się dużą część kluczowych komponentów dla montujących je w finalne produkty fabryk z całego świata. Z drugiej zaś strony Chiny mają nie tylko bardzo duży udział w światowej produkcji części, ale i właśnie finalnych produktów” - pisze Krzemiński.
Publicysta zauważa: „Chiny są tym krajem na świecie, który najbardziej skorzystał w ostatnich dekadach na globalizacji. Stał się największym eksporterem globu i z roku na rok powiększał nadwyżkę w handlu (nadwyżkę eksportu nad importem) z Unią Europejską, Stanami Zjednoczonymi i innymi krajami rozwiniętymi. Drenując je, dzięki tej nierównowadze, z przemysłu i atrakcyjnych miejsc pracy, bo te, które oferuje przemysł są na ogół trwalsze i lepiej płatne niż w usługach. (…) I nie byłoby może w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że Chiny dorobiły się takiej nadwyżki w handlu z UE i całym Zachodem w dużej mierze za sprawą nieuczciwej konkurencji. Przez wiele lat sztucznie zaniżały kurs swej waluty, by pomóc swemu eksportowi i utrudnić import. W swej ekspansji na rynki zagraniczne chętnie sięgały po dumping”.
Krzemiński prognozuje: „koronawirus może przywrócić równowagę w jej handlu z Chinami oddolnie, bez ingerencji rządów. Bo przekonał firmy zachodnie, że tak duże uzależnienie się od Chin jest dla nich zbyt ryzykowne. Przekonały się one o tym kolejny raz, bo – warto przypomnieć – Państwo Środka było w ostatnich latach już dwukrotnie źródłem wielkiej epidemii, która wyszła poza jego granice. Najpierw, przed kilkunasty laty, epidemii SARS, a potem ptasiej grypy”.
A to może być scenariusz korzystny dla Polski: „Dla Polski to ogromna szansa, bo część ulokowanej dziś w Chinach produkcji może trafić do nas. To też szansa dla polskich producentów, którzy mogliby zastąpić na europejskim rynku wielu chińskich dostawców. Pytanie jednak, czy będziemy umieć to wykorzystać, nie uginając się pod ciężarem nadchodzącego – za sprawą koronawirusa – globalnego kryzysu gospodarczego”.
„Ludzie umierają, a my mamy grać? – pytał trener angielskiej drużyny Wolverhampton Nuno Espirito Santo. Głos Portugalczyka jeszcze w tygodniu poprzedzającym masowe zamykanie granic i odwoływanie rozgrywek wywołał poruszenie. Parę dni później jego opinia w świecie sportu stała się niemal powszechna. UEFA najpierw nie chciała słyszeć o żadnych przesunięciach. Szef europejskiej federacji Aleksander Ceferin oświadczał, że nie ma żadnych powodów, aby zmieniać termin Euro 2020, aby kilka dni później jednak ogłosić, że nie ma możliwości, aby odbyła się w wyznaczonym czasie” – rozpoczyna Cezary Kowalski tekst „Futbol zakażony”, o tym, że pandemia koronawirusa całkowicie wywróci finansowe zaplecze zawodowej piłki nożnej.
Zdaniem autora „Gazety Bankowej” „Jeśli jakaś dziedzina życia była „przepompowana” finansowo to właśnie piłka nożna. Pieniądze z kontraktów telewizyjnych sprawiły, że futbol stał się oazą luksusu i olbrzymiego bogactwa, prawdziwym targowiskiem próżności i wydawania (często wirtualnych pieniędzy), nie ponad stan, ale wręcz szaleńczego. Zawodnicy, wcale nie zawsze najwybitniejsi, transferowani są za ponad sto milionów euro, zarabiają, po 20-30 mln euro rocznie. Można było nawet odnosić wrażenie, że najważniejsze kluby europejskie po prostu nie wiedziały co z takimi pieniędzmi robić i hamował ich często tylko przepis o tzw. finansowym fair play. Nie ma wątpliwości, że rynek transferowy w dotychczasowej formule właśnie upada. Teraz powinno przyjść otrzeźwienie i to wydaje się jedyny pozytywny aspekt dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się europejski futbol z najwyższej półki.”.
Małgorzata Sadurska, wiceprezes PZU w wywiadzie „Najważniejsza są kwalifikacje, nie płeć” mówi Grażynie Raszkowskiej, że „Branża ubezpieczeniowa jest póki co w dobrej kondycji, ale nie można lekceważyć zagrożeń związanych z ewentualnymi negatywnymi skutkami pandemii koronawirusa. Dlatego bacznie obserwujemy sytuację i jesteśmy gotowi na każdy jej rozwój. Źródłem dobrej kondycji branży jest obecnie nie tylko sprzyjająca koniunktura gospodarcza, lecz i rosnąca świadomość ubezpieczeniowa Polaków. Nie jest ona jeszcze tak wysoka, jak w krajach zachodniej Europy, ale przekonanie, że polisa daje poczucie spokoju i zapewnia bezpieczeństwo w przypadku nagłych zdarzeń, zdecydowanie rośnie”.
Rozmówczyni „Gazety Bankowej” zapytana o to, jak PZU osiągnęło parytet w menedżmencie ubezpieczyciela: „Najważniejsza jest nie płeć, lecz kwalifikacje, a o tym, że kobiety je mają, świadczy fakt, że wśród kadry kierowniczej PZU stanowią prawie 55 proc. W zarządach dwóch największych spółek naszej grup, PZU i PZU Życie, zasiada aż pięć kobiet, co jest wyjątkiem wśród dużych firm. Nie tylko więc dostrzegamy potencjał i kompetencje kobiet, ale dajemy im możliwość rozwijania swoich talentów. Wśród 12 tysięcy pracowników PZU jest ponad 60 proc. kobiet, co samo w sobie jest dowodem, że PZU stwarza paniom możliwość realizowania ambicji zawodowych, a jednocześnie pozwala łączyć życie zawodowe z rodzinnym”.
„Polski sektor kosmiczny to ponad 300 firm, w większości małych i średnich i bardzo ambitnych. Właśnie takich graczy nam potrzeba. Tylko gdzie powinni szukać swoich szans?” – zastanawia się Maksymilian Wysocki w tekście „Niebo dla polskich gwiazd”.
Zdaniem autora „Gazety Bankowej” „ten rynek jest silnie zglobalizowany, co jest dużym wyzwaniem, a jednocześnie ogromną szansą. Na pewno pomocna jest współpraca z partnerami, którzy mają już doświadczenie i dorobek związany z misjami kosmicznymi. Wejście w łańcuch dostawców takiego globalnego gracza pozwala na zdobycie cennego doświadczenia, kontaktów, a w perspektywie klientów. Wartościowa jest także współpraca w ramach projektów organizowanych i finansowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną”. Są już liczne przykłady, że ta strategia przynosi rezultaty i portrety takich firm, które osiągnęły globalny sukces znajdziemy w publikacji „Gazety Bankowej”.
W najnowszym numerze „Gazety Bankowej” przeczytamy także o tym, że dlaczego nastała złota era dla złota, czy słynny producent motocykli Harley-Davidson przetrwa erę elektromobilności, jak Niemcy przeczołgali Elona Muska, miliardera i właściciela Tesli i dlaczego rosyjska branża zbrojeniowa stała się finansowo kolosem na glinianych nogach.
„Gazeta Bankowa” - najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce: aktualne wydarzenia ze świata gospodarki i finansów w kraju i na świecie, ludzie i firmy, inwestycje i świat technologii, historia polskiej gospodarki.
Nowy numer miesięcznika „Gazeta Bankowa” w sprzedaży od czwartku 26 marca, także w formie e-wydania. Szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html