Grunt to kontrola, czyli spekulacja pod nadzorem
Nowe prawo o ustroju rolnym daje urzędnikom nieograniczone prawo do kontrolowania wszystkich transakcji ziemią. W założeniu ma to chronić przed m.in. przed spekulacją.
1 maja 2016 r., w dwunastą rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej, kończy się wynegocjowany przed akcesją okres ochronny na zakup polskiej ziemi rolnej przez cudzoziemców. Data ta stała się głównym motorem do wprowadzenia zmian w prawie regulującym obrót ziemią rolną w Polsce. Ponieważ w państwach unijnych zwłaszcza w całej tzw. starej Unii, ceny gruntów rolnych są znacznie wyższe niż w Polsce, istnieje duże prawdopodobieństwo gwałtownego wzrostu liczby chętnych z krajów Wspólnoty do zakupu polskiej ziemi. I stąd postulat ścisłego limitowania obrotu ziemią z zasobów państwowych stał się postulatem Prawa i Sprawiedliwości, dziś realizowanym.
Wprawdzie obcokrajowcy mogli kupować w Polsce ziemię już wcześniej, ale potrzebowali do tego specjalnej zgody ministra spraw wewnętrznych i administracji. Z danych ANR wynika, że w ostatnich 15 latach cudzoziemcy zakupili 2 tys. ha ziemi. To oficjalne statystyki. Nieoficjalnie obcokrajowcy skupili jej znacznie więcej. Według NSZZ Solidarność w samym tylko województwie zachodniopomorskim, w posiadaniu obcokrajowców jest nawet 400 tys. ha, czyli blisko połowa tamtejszych zasobów państwowych. Było to możliwe poprzez zakup na tzw. „słupa” lub w spółce z polskimi obywatelami.
Jednak większe obawy środowisk rolniczych, niż o samo pojawienie się cudzoziemców, którzy zechcą w Polsce gospodarzyć, budzi spekulacyjny handel gruntami rolnymi. Polska ziemia, choć w ostatniej dekadzie zdrożała kilkadziesiąt razy, i tak jest znacznie tańsza niż na Zachodzie. To uczyniło z niej atrakcyjny produkt inwestycyjny, nie tylko dla obcokrajowców. Rządzący postanowili przeciwdziałać zjawisku traktowania ziemi rolnej jako dochodowej lokaty kapitału. Przygotowali prawo, które rozszerzy (istniejącą już wcześniej) kontrolę urzędników nad obrotem gruntami rolnymi w Polsce. Tak jak ma to miejsce w większości europejskich państw.
– Trzeba pamiętać, że obrót ziemią rolną w zasadzie w żadnym państwie Unii nie jest wolny. Wszędzie podlega jakimś większym czy mniejszym regulacjom – przypomina Marek Zagórski, do niedawna prezes Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej, dziś sekretarz stanu w resorcie skarbu.
Zyskowna inwestycja
Ziemia rolna jest towarem deficytowym, systematycznie jej ubywa wraz z rozwojem miast i infrastruktury. W ostatnich latach proces ten przyśpieszył z powodu nabywania jej przez osoby, dla których ziemia to po prostu lokata kapitału, niezainteresowanych prowadzeniem produkcji rolniczej. Z danych Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR) wynika, że tylko w ubiegłym roku średnia cena uzyskana za jeden hektar w obrocie agencyjnym wyniosła 29,5 tys. zł i średnio wzrosła o 15 proc. w porównaniu do 2014 r. Sporo wyższe ceny i dynamikę osiągnęła ziemia w obrocie prywatnym. Średnia dla kraju wyniosła ok. 38,5 tys. zł za 1 ha, a dynamika rok do roku w niektórych regionach sięgała 20 proc. Obecnie w Polsce jest ponad 18 mln ha gruntów rolnych, z czego w zasobach państwowych pozostało niespełna 1,5 mln ha. I to właśnie ten zasób będzie najbardziej chroniony, a pierwszym krokiem w tym kierunku jest pięcioletnie moratorium na sprzedaż państwowej ziemi na rzecz jej dzierżawienia.
Moratorium nie będzie dotyczyć gruntów przeznaczonych pod inwestycje, w tym infrastrukturalne, mieszkaniowe, znajdujących się w granicach specjalnych stref ekonomicznych oraz nieruchomości rolnych o powierzchni nieprzekraczającej 1 ha. Zastąpienie sprzedaży długotrwałą dzierżawą daje Agencji właścicielską kontrolę nad sposobem gospodarowania państwowymi gruntami, które mają być bazą do kształtowania polityki rolnej zgodnej z interesem społecznym, opartej w głównej mierze na średniej wielkości gospodarstwach rodzinnych. – Jest to też korzystniejsza forma powiększenia gospodarstwa z punktu widzenia samych rolników – twierdzi Witold Strobel, rzecznik prasowy ANR.
– Przede wszystkim daje lepsze szanse rolnikom na dostęp do państwowej ziemi, która wskutek dynamicznego wzrostu cen była poza ich zasięgiem finansowym. To oznacza też, że nie będą musieli wydawać kapitału potrzebnego na zakup ziemi, będą go mogli zainwestować w produkcję i w urządzenia, a samą ziemię potrzebną do działalności rolnej pozyskają w ramach dzierżawy – wyjaśnia.
Ponadto, zgodnie z nowymi zasadami, nabywanie ziemi z zasobów ANR, jak i w obrocie prywatnym, będzie możliwe tylko przez rolników indywidualnych. Wymagało to doprecyzowania definicji rolnika indywidualnego, który w myśl nowych przepisów musi mieć kwalifikacje rolnicze np. odpowiednie wykształcenie lub prowadzić osobiście co najmniej 5 lat gospodarstwo nie większe jednak niż 300 ha, zamieszkiwać w nim i posiadać ubezpieczenie w KRUS.
– Przy czym nasza nowelizacja uściśla przez dodanie, że warunek osobistej pracy w gospodarstwie będzie spełniony między innymi wtedy, gdy osoba podlega ubezpieczeniu społecznemu rolników w pełnym zakresie, chyba że prowadzone przez nią gospodarstwo nie przekracza 20 ha użytków rolnych – wyjaśniał na konferencji prasowej na początku marca minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.
Na tym nie koniec. – Nabycie własności nieruchomości rolnej musi się łączyć z wymogiem osobistego prowadzenia gospodarstwa rolnego, w skład którego wchodzi nabyta ziemia. Ponadto nabywca nie będzie mógł zbyć nieruchomości rolnej oraz oddać jej w posiadanie innemu podmiotowi bez zgody sądu przez okres 10 lat od dnia jej nabycia. Ma to służyć wyeliminowaniu możliwości spekulacyjnego zakupu ziemi rolnej przez osoby, których zasadnicza aktywność życiowa i zawodowa ma miejsce poza rolnictwem, a zakup ziemi traktują oni jako formę lokaty kapitału – tłumaczył Jurgiel. Dodawał, że podobne rozwiązania stosują inne kraje europejskie, a niektóre mają te okresy jeszcze dłuższe. (...)
Więcej w kwietniowym numerze "Gazety Bankowej"