NBP obniża prognozy wzrostu
Najnowsza projekcja inflacyjna NBP przynosi nieuniknione – rewizję prognoz wzrostu gospodarczego oraz inflacji. Niestety w obydwu przypadkach w niekorzystnym kierunku. Za taki stan rzeczy odpowiada m.in. spowolnienie w Europie, które właśnie zostało potwierdzone kolejnymi bardzo słabymi danymi z Niemiec. Zasypywane informacjami o rychłym porozumieniu handlowym rynki są jednak odporne na złe informacje.
Niekorzystne trendy w europejskiej gospodarce oraz spory wzrost cen żywności roku zmusiły NBP do dokonania niekorzystnych zmian w projekcji inflacji. Prognoza wzrostu gospodarczego na przyszły rok została zrewidowana z 3,9 proc. do 3,6 proc., a zatem wynosi ona obecnie dokładnie tyle ile nasza. Co więcej, bank centralny widzi dalsze spowolnienie w 2021 roku, kiedy tempo wzrostu ma spaść do 3,3 proc., choć tu skala rewizji jest mniejsza (wcześniejsza projekcja zakładała 3,4 proc.). Podwyższeniu uległa projekcja wzrostu cen i wynosi ona odpowiednio 2,3 proc., 2,9 proc. i 2,6 proc. na najbliższe trzy lata (łącznie w obecnym). Warto zatem zauważyć, że NBP widzi inflację powyżej celu (2,5 proc.) przez kolejne dwa lata, co teoretycznie mogłoby postawić RPP przed trudnym dylematem rozważenia podwyżki stóp procentowych w warunkach spowalniającego wzrostu gospodarczego. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, choćby ze względu na założoną w projekcji 8 proc. podwyżkę cen energii, która nie musi się zmaterializować. Co więcej, przy nastawieniu obecnej Rady musielibyśmy prawdopodobnie zobaczyć wzrost inflacji w okolice 3,5 proc. przez kilka miesięcy, aby stopy zostały podniesione przy spowalniającym wzroście.
Pomimo pewnych pozytywnych sygnałów z europejskiej i światowej gospodarki w październiku nie wygląda na to, aby niekorzystna presja ze strony niemieckiej gospodarki miała szybko ustąpić. Opublikowane właśnie dane o niemieckiej produkcji przemysłowej po raz kolejny rozczarowały, pokazując we wrześniu większy spadek niż wyniósł sierpniowy wzrost (-0,6 proc. m/m wobec +0,4 proc. m/m). W efekcie w ujęciu rocznym odnotowaliśmy spadek o ponad 4 proc. (dokładnie -4,4 proc.) – trzeci taki spadek w tym roku i to pomimo znacznie bardziej korzystnego efektu bazy (tj. we wrześniu 2018 produkcja już spadała).
Rynki jednak nie dostrzegają tych argumentów – niemiecki DAX notuje dziś kolejne bardzo mocne wzrosty i znajduje się zaledwie 2,5 proc. od historycznego szczytu ze stycznia 2018 roku. To wszystko efekt kolejnych plotek i doniesień z frontu handlowego. Po wczorajszej informacji o odroczeniu podpisania wstępnej fazy porozumienia, dziś dowiedzieliśmy się, że strony zgodziły się na stopniową redukcję ceł. Szybko okazało się, że ma to nastąpić dopiero w miarę uzgadniania stanowiska w spornych kwestiach. Nie ma też pewności, czy to oficjalne stanowisko USA, czy warunek chińskiego rządu, bo informacje pochodzą właśnie od niego. Rynki dyskontują jednak ten pozytywny scenariusz.
Dziś w kalendarzu decyzja Banku Anglii (13:00), która pozostaje jednak w cieniu zbliżających się wyborów w Wielkiej Brytanii (12 grudnia). Pomimo euforii na giełdach, sytuacja na rynku walutowym jest dość spokojna.
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB