Niebezpieczne oddalenie
Wartość łącznego popytu zgłoszonego we wszystkich tegorocznych emisjach publicznych skierowanych do inwestorów indywidualnych na bazie prospektów emisyjnych przekroczyła 2,05 mld zł i była wyższa od wartości zapisów złożonych w całym 2023 r. Ale kolejne rekordy się oddalają.
Nie można się dziwić zainteresowaniu inwestorów tą formą lokowania kapitału. Średnia wysokość marży ponad stawkę referencyjną (WIBOR) sięgnęła w I półroczu 4,42 pkt proc., co oznacza, że średnia wysokość naliczanych odsetek sięga prawie 10,3 proc. Niestety dla inwestorów, szybko stygnie zapał emitentów do przeprowadzania nowych emisji. W całym II kwartale było ich raptem pięć, wobec dwunastu w pierwszych trzech miesiącach roku. A to oznacza, że oddala się rekord wartość przeprowadzonych emisji w ciągu 12 miesięcy, choć jego pobicie wydawało się na wyciągnięcie ręki. Jeszcze w pierwszych dniach czerwca wartość ta - podawana na naszej stronie - sięgała 1,944 mld zł i do rekordu z 2018 r. brakowało zaledwie 61 mln zł, czyli jednej sporej emisji (średnia wartość tegorocznych emisji to 54,5 mln zł). Ale obecnie suma ta osunęła się już o 100 mln złotych i będzie spadała nadal, ponieważ w II połowie ubiegłego roku rynek publicznych emisji dopiero się rozkręcał, obecnie zaś coraz wyraźniej hamuje.
Istnieją dwie zasadnicze przyczyny, dla których emitenci zwolnili tempo. Po pierwsze, najwięksi emitenci zrealizowali swoje programy w całości (Ghelamco i Echo) lub uznali, że nie potrzebują dodatkowych środków (Kruk), które są przecież dość drogie. To co cieszy inwestorów (dwucyfrowe odsetki) jednocześnie boli płatników. Mimo że publiczne emisje obligacji kierowane do inwestorów indywidualnych mają już ponad dziesięcioletnią historię, a zatem także praktykę, zatwierdzanie prospektów w Komisji wciąż idzie ślamazarnie, najczęściej procesy trwają całymi miesiącami. Ponieważ same dokumenty pisane są przez wciąż tych samych emitentów, a właściwie przez te same kancelarie i domy maklerskie, wniosek z tego taki, że to strażnicy porządku wysuwają wciąż nowe uwagi i zapytania. Byłoby znacznie łatwiej, gdyby katalog punktów, które należy spełnić, aby prospekt został zatwierdzony, był z góry znany.
Druga przyczyna to chłonność rynku. W ostatnich tygodniach pisaliśmy o kilku wieluset milionowych emisjach, a nawet miliardowej KGHM, które zostały uplasowane bez żadnego problemu. Portfele inwestorów instytucjonalnych wypełniane są gotówką przez nieprzerwany strumień wpłat do funduszy dłużnych. Z punktu widzenia emitentów, emisje kierowane do instytucji są znacznie prostsze do przeprowadzenia, a także tańsze przynajmniej jeśli chodzi o sam proces emisji (kupony są zwykle niższe w przypadku emisji dla inwestorów indywidualnych). Zatem poprawa sytuacji na rynku instytucjonalnym tłumi zainteresowanie emisjami detalicznymi. Najlepiej odnajdują się w nich firmy, które wiedzą, że przydadzą im się pieniądze nie od razu, ale za kilka miesięcy i zakładają kilkukrotne ponowienie oferty w ciągu roku (prospekt ważny jest 12 miesięcy). Firmy, które wolą jednorazowe pozyskanie dużych kwot (powyżej 100 mln zł) zawsze wybiorą instytucje.
Tytułowe niebezpieczeństwo nie dotyczy jednak tego, czy rekord wartości emisji padnie czy też nie padnie w najbliższym czasie, bo ma to znaczenie tylko statystyczne. Znacznie bardziej niepokojący jest fakt, że niemieckie i amerykańskie obligacje drożeją od miesiąca (ich rentowności spadają), natomiast nasze drożeć nie chcą. Co prawda szczytów rentowności też nie notujemy, ale sam fakt, że nie podążamy za trendem na globalnym rynku jest niepokojący. Wytłumaczenie możemy znaleźć w oczekiwaniach co do kierunku polityki pieniężnej (RPP nie obniży stóp w najbliższym czasie, EBC i Fed mogą to zrobić), ale także w znacznie szerszym kontekście. Francuskie obligacje także mają problem z odbiciem od szczytu rentowności i być może trwają poszukiwania bezpiecznych przystani dla globalnego kapitału. A nas w tej grupie nie ma.
Emil Szweda, Obligacje.pl