Panama Papers: kim są twórcy finansowego raju?
Jeden z nich to zamknięty w sobie Niemiec, syn SS-mana; drugi to pewny siebie Panamczyk, skorumpowany pisarz i marzyciel. Kim są Jürgen Mossack i Ramón Fonseca, założyciele panamskiej kancelarii zamieszanej w globalny skandal?
Głównymi bohaterami afery podatkowej Panama Papers są przede wszystkim ludzie ze świecznika – osoby, które na co dzień znamy z pierwszych stron gazet, przywódcy najpotężniejszych krajów i organizacji na świecie, politycy, sportowcy, celebryci. W kontekście globalnego skandalu to właśnie im media poświęciły najwięcej uwagi, ale afery Panama Papers pewnie by nie było, gdyby nie pewien przedsiębiorczy duet, od którego to wszystko się zaczęło.
Pisarz-marzyciel
Urodzony w 1952 r. Ramón Fonseca to w Panamie bardzo znana postać. Ukończył studia prawnicze i polityczne na Uniwersytecie w Panamie oraz na słynnej London School of Economics. Następnie pracował dla ONZ w Genewie, gdzie – jak sam mówił – „próbował zbawiać świat”. Ostatecznie w 2008 r. przyznał jednak, że nie udało mu się niczego zmienić. „Postanowiłem więc, już jako bardziej dojrzały człowiek, poświęcić się mojemu zawodowi, założyć rodzinę, ożenić się, mieć zwykłe życie” – mówił w jednym z wywiadów.
Dziś sam o sobie Ramón Fonseca mówi, że jest „adwokatem, pisarzem i marzycielem”. Jako zawodowy pisarz wydał 25 książek, jest też dwukrotnym laureatem najważniejszej nagrody literackiej Panamy. Jedna z jego wydanych w 2009 r. książek sprzedała się w 75 tys. egzemplarzy. W literackiej karierze nie przeszkodziło mu nawet prowadzenie słynnej kancelarii, dziś zamieszanej w wielki podatkowy skandal.
W swoim życiu Fonseca zaliczył nawet krótki epizod w polityce. Od 2014 r. pełnił funkcję doradcy obecnego prezydenta Panamy Juana Carlosa Varelii. Z politycznego świata wycofał się jednak zaraz po tym, jak w marcu tego roku służby w Brazylii oskarżyły go o udział w głośnym skandalu korupcyjnym w brazylijskim gigancie naftowym Petrobras. Przy okazji tego skandalu panamska kancelaria Mossacka i Fonseki została przez śledczych nazwana „wielką pralnią brudnych pieniędzy”.
W 2012 r. w jednym z wywiadów na temat swojej kancelarii Fonseca miał powiedzieć, że razem z Jürgenem Mossackiem „stworzyli potwora”.
Syn SS-mana
Panamska kancelaria prawnicza, w której karierę zrobił Ramón Fonseca, prawdopodobnie by w ogóle nie powstała, gdyby nie pewien obywatel Niemiec. W 1977 r. do życia powołał ją bowiem Jürgen Mossack, który w latach 60. ubiegłego wieku wyemigrował wraz z rodziną do Panamy. Jego wspólnik, Fonseca, do biznesu dołączył dopiero dziewięć lat później.
W biografii Jürgena Mossacka można jednak znaleźć równie wiele ciekawych i kontrowersyjnych wątków. Wspólnik Fonseki urodził się w 1948 r. w Niemczech. W 1973 r. ukończył studia prawnicze na jednej z prywatnych uczelni w Panamie, jednak zdobył wyłącznie tytuł licencjata. W przeciwieństwie do swojego wspólnika, Mossack jest małomówny, zamknięty w sobie. Być może to z tego powodu w mediach można znaleźć znacznie mniej informacji na jego temat.
O samym Jürgenie wiadomo niewiele, więcej informacji mamy o historii życia jego ojca. Erhard Mossack służył w szeregach 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf”, uznawanej za najbardziej fanatyczną spośród wszystkich dywizji Waffen-SS.
O dywizji „Totenkopf” – której bardzo wymownym symbolem była trupia czaszka, w czasach II wojny światowej przywdziewana zresztą przez najbardziej zagorzałych hitlerowców – wiadomo było między innymi, że jej żołnierze oraz dowódca Theodor Eicke w większości wywodzili się z jednostek pełniących służbę wartowniczą w obozach koncentracyjnych. Pierwszy raz dywizja wkroczyła do boju 16 maja 1940 r. podczas kampanii francuskiej. W rejonie Cambrai wzięła do niewoli ok. 16 tys. francuskich żołnierzy. Walczyła też na froncie wschodnim, odnosząc wiele militarnych sukcesów i dopuszczając się licznych okrucieństw.
W historii Erharda jest też polski wątek: w sierpniu 1944 r. w wielkiej bitwie pancernej w rejonie Wołomina koło Warszawy dywizja „Totenkopf”, walcząc razem z Dywizją Pancerną „Hermann Göring” i 5. Dywizją Pancerną SS „Wiking”, praktycznie unicestwiła sowiecki 3. Korpus Pancerny. Jej żołnierze popełnili też wiele zbrodni wojennych na terenie Polski. Kariera Mossacka seniora w szeregach niemieckiego wojska zakończyła się już po wojnie – został schwytany przez Amerykanów w Monachium.
Były SS-man miał też oferować swoje usługi dla rządu USA jako informator – zamierzał infiltrować hitlerowców i nazistów podszywających się pod komunistów. Oficer wywiadu amerykańskiej armii uznał jednak, że może to być po prostu próba wydostania się z niezręcznej sytuacji, w jakiej się znalazł.
W latach 60. rodzina Mossacków wyemigrowała do Panamy. Dokumenty z tamtego okresu wskazują, że Erhard Mossack ponownie chciał podjąć współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, tym razem z CIA, które chciał informować o działalności komunistycznej na Kubie.
Już w latach 80. tajemnicą przestało być to, że do Panamy szerokim strumieniem spływają m.in. pieniądze pochodzące z handlu narkotykami. Działo się to pod rządami dyktatora Manuela Noriegi, który władzę objął w 1983 r., a zaledwie sześć lat później został obalony przez wojska USA. Jego krótkie, choć intensywne rządy w dużym stopniu przyczyniły się jednak do ugruntowania wizerunku Panamy jako miejsca, w którym łatwo i wygodnie można ukryć pieniądze niewiadomego pochodzenia.
Mossack spotyka Fonsekę
Mężczyźni spotkali się w niewielkiej Panamie, w szczytowym momencie jej politycznego kryzysu, a następnie stworzyli i przez lata rozwijali świetnie funkcjonującą machinę finansową, o której głośno zrobiło się dopiero przy okazji globalnego wycieku milionów dokumentów. Do tej pory osobistości tak różne jak prezydent Władimir Putin czy gwiazda futbolu Lionel Messi bez problemów lokowały swoje majątki w raju podatkowym, nie wzbudzając przy tym żadnych podejrzeń.
Ale to dzięki tej pełnej dyskrecji Mossack i Fonseca byli w stanie zbudować w Panamie swój sukces. Przez wiele lat ich kancelaria sukcesywnie zwiększała zakres swoich usług i poszerzała portfolio klientów, aż w 1987 r. w jej działalności doszło do pierwszego przełomu. Było nim otwarcie filii na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, które kilka lat wcześniej zliberalizowały przepisy dotyczące zakładania spółek przy zachowaniu anonimowości właścicieli. Ten ruch okazał się paliwem dla dalszej działalności kancelarii. W kolejnych latach Mossack i Fonseca sukcesywnie zwiększali zatrudnienie i otwierali biura w kolejnych krajach.
Takich dobrych decyzji Mossack i Fonseca podjęli jednak więcej. Kolejnym strzałem w dziesiątkę było rozpoczęcie współpracy z maleńką wyspą Niue, położoną na Pacyfiku i zamieszkiwaną przez niecałe 2 tys. osób. Właścicielom kancelarii udało się podpisać z jej władzami 20-letnią umowę, która dawała jej wyłączność na rejestrowanie spółek offshore. Wszystko działało jak w zegarku aż do 2001 r., kiedy to wyjątkowo korzystną dla obu stron współpracą zainteresował się Departament Stanu USA, który zaczął podejrzewać, że proceder może być związany z praniem brudnych pieniędzy pochodzących z Rosji i Ameryki Południowej.
W efekcie Niue trafiła na czarną listę Financial Action Task Force (FATF) – organizacji walczącej z praniem brudnych pieniędzy – i koniec końców nie przedłużyła umowy z kancelarią Mossack i Fonseca. Drobne potknięcie nie przeszkodziło jednak obrotnym przedsiębiorcom w dalszym prowadzeniu intratnego biznesu w raju podatkowym. Tym bardziej, że Panama bardzo długo zwlekała z podjęciem jakichkolwiek kroków na rzecz transparentności finansowej. Z jednej strony ograniczało to jej wiarygodność, a z drugiej – zostawiało szeroko otwarte drzwi do prowadzenia tego typu działalności.
Krajobraz po wycieku
Trzeba przyznać, że w historii założycieli słynnej kancelarii, dwóch mężczyzn o skrajnie różnych osobowościach (w taki sposób pisał o nich m.in. „The New York Times”), kryje się sporo szczęścia i przypadkowości. Zamknięty w sobie Mossack nigdy nie szukał rozgłosu i nie zależało mu na brylowaniu na salonach. Z kolei ekscentryczny Ramón Fonseca od zawsze obdarzony był chorobliwą wręcz ambicją. „Chcę być Gabrielem Garcią Marquezem. Może źle się wyraziłem: chcę być laureatem Nagrody Nobla. Wszystko inne już mam. Marzę o wielkości” – miał powiedzieć pisarz w 2001 r. podczas spotkania z argentyńskim dziennikarzem Christianem Kupchikiem.
I to właśnie Fonseca wziął na siebie w mediach odpowiedzialność za gigantyczny wyciek dokumentów. Odpierając zarzuty, konsekwentnie podkreśla, że w ciągu 40 lat działalności jego kancelaria zarejestrowała blisko 240 tys. spółek, a 99,9 proc. z nich zostało wykorzystanych we właściwym celu. „To normalne, że wszędzie mogą znaleźć się czarne owce” – mówi Fonseca. I twierdzi, że nie obawia się ewentualnej kary.
Zapraszamy do przeczytania majowego wydania "Gazety Bankowej".
AUTOR: Mateusz Kasperski