Potężna przecena dolara
Dominujący od dwóch miesięcy optymizm przerodził się w euforię. W efekcie na rynku walutowym widzimy masowy odpływ od walut, które dobrze radziły sobie w okresie największych zawirowań: franka, jena i dolara. Zyskuje euro, jeszcze bardziej złoty.
Osłabienie dolara tłumaczone jest przez niektórych zamieszkami w USA. Linia myślenia jest taka, że doprowadzi to do dalszego zwiększania wydatków budżetowych, a zatem i deficytu, który nawet bez tego może wynieść w tym roku blisko 20% PKB. Tak skokowe pogorszenie sytuacji finansów publicznych miałoby podmywać status dolara, jako waluty rezerwowej. Jednak w mojej ocenie to trochę naciągana teza. Pogorszenie sytuacji fiskalnej widzimy obecnie wszędzie i wiele rządów skończy ten rok z potężnym długiem, a tym samym nie ma kandydatów do przejęcia od dolara pałeczki globalnego lidera, choćby w nieco dłuższej perspektywie. To co tłumaczy odpływ od dolara to nieskrępowana euforia na rynkach.
Warto odnotować, że inwestorzy od dłuższego czasu są odporni w zasadzie na wszelkie złe informacje, a brak jakiejkolwiek reakcji na zamieszki w USA jest najlepszym potwierdzeniem tej tezy. Pełne zaufanie, że Fed nie pozwoli rynkom spadać, a wręcz do listopada (wybory prezydenckie) będzie sprzyjał ich wzrostom pod dyktando Białego Domu doprowadziło do oderwania wycen od sytuacji ekonomicznej. Ponieważ dolar był w marcu najmocniejszy w historii (patrząc przez pryzmat kursu ważonego handlem), taka premia w obecnej rzeczywistości stała się nieuzasadniona lub inaczej – wiele rynków, głównie wschodzących, zaczęło wyglądać relatywnie tanio. W efekcie największe umocnienie widzimy właśnie na walutach rynków wschodzących, czego przykładem jest choćby brazylijski real, zyskujący gwałtownie pomimo szalejącej w Brazylii pandemii. To też oznacza, że w krótkiej perspektywie obecna hossa na złotym uzależniona jest od tego, jak długo utrzymają się tak dobre nastroje. Faktem jest, że złoty pozostaje jeszcze umiarkowanie niedowartościowany wobec głównych walut, więc potencjał jest.
Dziś przed nami raport ADP, czyli pierwsze dane o zatrudnieniu za maj (14:15). Oczekuje się, że pokaże on spadek ilości miejsc pracy w sektorze prywatnym o 9 milionów. Przytłaczająca liczba, ale dane makro od dłuższego czasu nie robią na rynkach większego wrażenia. O godzinie 16:00 przewidziana jest publikacja indeksu ISM dla sektora usług oraz decyzja Banku Kanady, zaś pół godziny później dane o zapasach paliw w USA. W środowy poranek złoty kontynuuje umocnienie. O 9:05 euro kosztuje 4,3787 złotego, dolar 3,9045 złotego, frank 4,0610 złotego, zaś funt 4,9212 złotego.
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB