Prof. Jerzy Żyżyński: strefa euro nie dla nas
Szybkie przyjęcie euro w Polsce musiałoby teraz stać się kosztem zwykłych Polaków i ich zarobków – ocenił w Wywiadzie Gospodarczym telewizji wPolsce.pl prof. Jerzy Żyżyński, członek Rady Polityki Pieniężnej
Zdaniem prof. Jerzego Żyżyńskiego, który był gościem Wywiadu Gospodarczego w telewizji wPolsce.pl, strefa euro jest coraz bardziej podminowana nierównowagą gospodarczą i finansową i służy obecnie głównie gospodarce niemieckiej. To efekt swoistego „genetycznego skażenia” obecnego od początku w pomyśle unii walutowej. - Kraje Północy były efektywne jako eksporterzy, a Południe było nastawione na import, bo różne są struktury tych gospodarek, nie tworzyły jednej strefy, a więc nie mogło dojść do użycia klasycznego mechanizmu równoważącego napięcia, czyli zmiany poziomu stóp procentowych. Gdy powstała jedna strefa walutowa, odpadł ten mechanizm równoważący, a wtedy ta nierównowaga zaczęła szybko narastać - oceniał prof. Żyżyński.
Narasta jednak niezadowolenie w krajach Południa...
Jeżeli odpadł mechanizm równoważący, jakim jest możliwość zmiany kursu waluty, to mechanizmem, który wymusza równowagę jest obniżka płac, żeby zmniejszyć popyt w krajach Południa na produkty z Północy.
…bo nastąpiła obniżka zarobków o 40 proc.
Tak się stało w Grecji, to samo teraz grozi Włochom. Ale ludzie na to nie będą się godzić.
Zrozumieli, że albo jest własna waluta, albo następuje drastyczna obniżka poziomu życia. Są politycy włoscy, który zwrócili się do prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, jako Włochy mogą opuścić strefę euro? Odpowiedź była bardzo stanowcza. Draghi odpowiedział rodakom: „Jeśli chcecie opuścić strefę euro, musicie wpłacić do kasy EBC 450 miliardów euro”.
Draghi chce zniechęcić Włochów, bo ciągle liczy, że strefę euro da się zreformować. Niewątpliwe jest, że wymaga ona bardzo głębokiej reformy. Na czym polega problem? Zasób pieniądza, który cyrkuluje w gospodarce, jest konsekwencją wielkości PKB. Po wyjściu Włoch powinno dojść do pomniejszenia zasobu pieniądza w strefie euro. Gdybyśmy my, teoretycznie rzecz biorąc weszli do strefy euro, to wymagałoby to dodrukowania odpowiedniej ilości euro odpowiadającej PKB Polski.
Strefa euro nie jest dla Polski najlepszym miejscem. To Niemcy są jej beneficjentem, oni ją eksploatują.
Tak się dzieje z oczywistego powodu. Niemiecka gospodarka to gospodarka o ogromnej produktywności i wydajności, jest silnym eksporterem, dlatego podporządowała sobie wiele krajów.
To jest ta tajemnica sukcesów niemieckiej gospodarki: większość jej eksportu idzie do krajów strefy euro…
...i to jest źródło nierównowagi wewnętrznej w strefie euro. Gdyby Niemcy miały własną walutę, to w takich warunkach ta waluta musiałby się umacniać, pogarszając warunki dla eksportu, zarazem regulując równowagę.
Jak Polska powinna postępować w tej sytuacji?
Postępujemy słusznie, zachowując pewną wstrzemięźliwość. Stawiam tezę, że możemy wejść do strefy euro jeśli kurs rynkowy zrówna się z tzw. kursem parytetowym, wynikającym z parytetu siły nabywczej, będącego konsekwencją relacji cen. Otóż według relacji cen złoty powinien być znacznie mocniejszy. Ale zbyt mocny złoty byłby bardzo niekorzystny dla firm. Kurs rynkowy jest więc znacznie słabszy, niż wynikający z parytetu siły nabywczej. Gospodarka polska musiałby znacznie się umocnić, by te dwa kursy się zrównały. Wtedy moglibyśmy myśleć do wejściu do strefy wspólnej waluty, bo tylko wtedy zwykli ludzie w Polsce, by na tym nie stracili.
Oprac. Sek
Całość rozmowy Jerzego Bielewicza z prof. Jerzym Żyżyńskim oglądaj tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=1dmVCE1D2Yo