Przerwany łańcuch
Czwartek przyniósł kolejną sesję umocnienia apetytu na ryzyko przy silnych spadkach rentowności długu USA. Dane z amerykańskiej gospodarki były solidne, ale najwyraźniej straciły swój efekt wow. Przed weekendem nasila się redukcja ryzykownych pozycji, co pozwala na moment ulgi dla dolara.
Kolejny pozytywny raport z amerykańskiej gospodarki i dolar znowu traci. Marcowa sprzedaż detaliczna pokazała silny wzrost o 9,8 proc. m/m (prog. 5,8 proc.) podsycany realizacją czeków pomocowych. Raport o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych wskazała niższy odczyt (576 tys., prog. 700 tys.) sugerujący, że otwierająca się gospodarka zasysa pracowników zamiast pozwalać im odejść. Łańcuch przyczynowo-skutkowy między danymi a dolarem dopełnia rynek długu, gdyż wczoraj – podobnie jak we wtorek po wyższym od oczekiwań CPI – rentowności obligacji wyraźnie spadały. W przypadku 10-latek było to w pewnym momencie prawie 7 pb pod 1,56 proc. Potwierdza się wcześniejsza hipoteza, że inwestorzy przyzwyczaili się do bardzo dobre postawy gospodarki i teraz potrzebują czegoś naprawdę imponującego, by budować silniejsze oczekiwania dotyczące inflacji i jastrzębiej reakcji Fed. Ale jak dynamika sprzedaży na prawie 10 proc. nie jest wystarczającym katalizatorem, a nawet wywołuje reakcję przeciwną? Czyżby w kuluarach rynku liczono na jeszcze wyższy odczyt? Coś się zepsuło na rynku. Zmierza to do tego, że dane z USA zaczynają mieć malejące znaczenie. Dziś raport Uniwersytetu Michigan badający nastroje konsumentów i oczekiwania inflacyjne. Jeśli wyższy odczyt tych drugich nie poskutkuje wzrostem rentowności, śledzenie zachowania rynku długu można odłożyć do szuflady jak wspomnienie o wakacyjnym romansie.
Dolar dalej ma trudności, by bronić się przed odbudowywanym apetytem na ryzyko, a dziś „ratuje” go tylko perspektywa weekendu i skłonność inwestorów do redukcji ryzykownych pozycji przed przerwą w handlu. W skali tygodnia największymi beneficjentami odchodzenia od USD były waluty surowcowe: NZD, AUD i NOK. Odbywało się to w akompaniamencie wyższych cen surowców, m.in. ropy naftowej i miedzi, potwierdzając powrót strategii reflacyjnej. Słabszy dolar i spadające rentowności dały też silny impuls dla złota, które jest najwyżej do dwóch miesięcy (złoto już dawno temu przestało być bezpieczną przystanią). EUR/USD wciąż nie może sobie poradzić z 1,20, co jednak wydaje się uzasadnione, gdyż kurs po części wyraża siłę gospodarczą USA i strefy euro i na tej podstawie UER/USD nie może teraz iść w górę. Naszym zdaniem 1,19 jest aktualnie poziomem równowagi, dopóki ożywienie w Europie nie zacznie nadganiać USA.
Obniżyła się zmienność na złotym z EUR/PLN dryfującym przy 4,55. Ponieważ słabość dolara nie przejawia się w relacji EUR/USD, brak reakcji na walutach regionu. Dziś dane o inflacji bazowej z Polski mogą dołożyć negatywnych argumentów do oceny fundamentów waluty w średnim terminie, ale krótkoterminowo wpływ powinien być neutralny. Według informacji zawartych w raporcie o CPI, inflacja bazowa jest szacowana na 3,9 proc. w marcu po 3,7 proc. w lutym. Inflacja bazowa wyraźnie wykracza poza 3,5 proc., tj. górne ograniczenie dopuszczalnego zakresu wahań inflacji wokół celu. Przy jasno deklarowanym sprzeciwie NBP wobec podwyżek stóp procentowych pogłębia się ujemne realne oprocentowanie. W dobie pandemii, lockdownów i wahań cen administracyjnych szacowanie faktycznej presji inflacyjnej jest utrudnione, ale na dłuższą metę ocena złotego przez inwestorów będzie się opierać na prostym porównaniu inflacji do stopy banku centralnego. W tym świetle potencjał aprecjacyjny złotego w trakcie globalnego rajdu ryzykownych aktywów może być obniżony. Ale dla intraday’owej zmienności dane rzadko mają znaczenie i EUR/PLN może opadać z pomocą umiarkowanego optymizmu na europejskim otwarciu.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.