Rosną obawy o spowolnienie
Wczorajsze dane makroekonomiczne pokazały jasno, że okres problemów gospodarczych jest daleki od zakończenia. Wpływ na rynki globalne był ograniczony, co nie oznacza, że skala zagrożenia jest niewielka.
Oczywiście na pierwszym planie były dane z Niemiec, o których pisaliśmy już wczoraj rano – spadek PMI dla przemysłu do 41,4 pkt. po miesiącach na niskich poziomach 43-44 pkt. to katastrofa. Dlaczego? Konstrukcja indeksu porównuje odpowiedzi przedstawicieli firm odnośnie tego, czy w ich firmach produkcja, zamówienia, zatrudnienie itp. wyglądają lepiej czy gorzej niż przed miesiącem. Wartość wskaźnika poniżej poziomu 50 pkt. oznacza, że dominują odpowiedzi negatywne. Taka konstrukcja badania oznacza, że w dłuższym okresie odpowiedzi oscylują wokół pewnej wartości (teoretycznie powinna być ona bliska 50 pkt., choć często jest nieco wyższa) i wskaźnik tylko z metodologicznego punktu widzenia nie powinien „zakotwiczyć" się na bardzo niskich lub bardzo wysokich wartościach. Dlatego też po dłuższym okresie na niskich wartościach dominowało przekonanie, że niemiecki przemysłowy PMI będzie się podnosić. Jego dalszy gwałtowny spadek pokazuje coś wręcz przeciwnego.
Nie ma jednej przyczyny zapaści w niemieckim przemyśle. Patrząc na branże najbardziej cierpi farmaceutyka, a zaraz za nią przemysł samochodowy – trzon niemieckiej gospodarki. Patrząc natomiast na eksport, poza Wielką Brytanią, gdzie eksport mocno spada od dłuższego czasu (efekt kursu oraz niepewności politycznej) największa słabość przypada na inne kraje strefy euro, co może niepokoić. Dlaczego? Ponieważ np. eksport do Azji, przeżywającej swoje, niemałe problemy (przy okazji, opublikowany dziś japoński PMI dla przemysły pokazał spadek z 49,3 do 48,9 pkt.) cały czas rośnie we względnie solidnym tempie, mocno rośnie nadal eksport do USA. Tym samym, przynajmniej z jednego z tych kierunków negatywny impuls może dopiero nadejść.
Pozostałe dane też nie były różowe – mocne spadki indeksów usługowych sugerują przekładanie się problemów przemysłu na całą europejską gospodarkę. Indeksy PMI w USA minimalnie odbiły, ale w będąc w okolicach 51 pkt. sugerują cały czas istotne spowolnienie wzrostu względem obecnych poziomów.
Bardzo słabe dane z niemieckiego przemysłu nie wróżą nic dobrego dla Polski, gdzie już dane za sierpień były alarmujące. Ekspansja fiskalna, która ma miejsce, może nie wystarczyć, aby utrzymać tempo wzrostu powyżej 4%. Na rynkach globalnych mieliśmy negatywną reakcję na dane z Niemiec, ale została ona skorygowana po... informacjach o zakupie amerykańskiej soi przez Chiny. Oczywiście, gdyby wojna handlowa nagle się zakończyła i zniesione byłyby wszystkie cła, stanowiłoby to dużą ulgę dla globalnej gospodarki. Na razie jednak to nierealny scenariusz, a chińskie zakupy to nic więcej jak pragmatyczna gra dyplomatyczna.
Dziś w kalendarzu główne pozycje to indeks Ifo z Niemiec (10:00) oraz indeks nastroju konsumentów w USA (16:00).
dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista XTB