Scenariusz Homo Sapiens 2.0

opublikowano: 22 sierpnia 2016
Scenariusz Homo Sapiens 2.0 lupa lupa
Znany z filmu „Terminator” bunt maszyn z pewnością nam nie grozi. Natomiast istnieje realne zagrożenie ze strony maszyn w rękach nikczemnych ludzi / fot. Shutterstock

Dynamiczny rozwój sztucznej inteligencji i robotyki sprawia, że ludzkość stoi obecnie u progu bezprecedensowej rewolucji technologicznej, która nieuchronnie doprowadzi do powstania nowej cywilizacji – świata maszyn. Właśnie grają podzwonne dla człowieka?

W zeszłym roku globalne nakłady na rozwój robotyki wzrosły z 273 mln dol. (w roku 2014) do 587 mln dol. A jak szacuje „Financial Times”, światowy rynek robotów do roku 2019 będzie wart 135 mld dol. Ile przez ten czas się wydarzy? Możemy się tylko domyślać, ale jedno jest pewne: stoimy u progu rewolucji technologicznej, która bezpowrotnie zmieni świat, jaki dotychczas znaliśmy.
 
Na razie znajdujemy się na samym początku tej drogi. Sztuczna inteligencja już jest rzeczywistością, która służy nam bardzo często, chociaż nie zawsze mamy świadomość, że taka czy inna usługa powinna być tym mianem określana. Jest chociażby obecna w całej masie aplikacji, których używamy na smartfonach. Decyduje o postach, które oglądamy na Facebooku, wyszukuje dla nas strony internetowe w Google, a od jakiegoś czasu kieruje już nawet autonomicznymi samochodami. Ale to wciąż początek, bo doszliśmy do momentu, w którym każdy kolejny etap w rozwoju technologii oznacza nie drobne innowacje, lecz gigantyczne przełomy i wielomilowe skoki.
 
– Ostatnimi laty co chwilę docierają do nas informacje o spektakularnych osiągnięciach na wielu polach, od komputerów, przez medycynę, do prywatnych lotów w kosmos. To są rzeczy, które jeszcze niedawno były domeną filmów science-fiction, a za moment staną się faktem. Przedłużanie życia, autonomiczne samochody, fizyka kwantowa, robotyka i wiele innych – wymienia Adam Jesionkiewicz, założyciel i prezes spółki Ifinity, najbardziej innowacyjnego start-upu roku według PwC i Ministerstwa Gospodarki.
 
Z czego w takim razie wynika fakt, że każdy kolejny rok przynosi ze sobą najbardziej spektakularne wynalazki w historii ludzkości? Gordon E. Moore, współzałożyciel firmy Intel, już kilka dekad temu zauważył, że komputery rozwijają się w tempie wykładniczym, podwajając swoją wydajność co kilkanaście miesięcy.
 
Ludzki mózg, a konkretnie jego neuronowa sieć, ma wydajność obliczeniową (określoną na bazie wielu ciekawych eksperymentów) na poziomie 10^15 TFLOPS, czyli operacji na sekundę. Jak to ma się do komputerów?
 
Ray Kurzweil, jeden z ciekawszych żyjących futurologów, aktualny szef innowacji i sztucznej inteligencji w Google, stworzył kiedyś wykres rozwoju wydajności komputerów w kontekście porównania ich z ludzkim mózgiem. Za punkt odniesienia wziął komputer wart 1000 dol., czyli coś, co każdy przeciętny człowiek ma lub może mieć w domu.
 
Jeszcze w 2000 r. taki komputer miał moc obliczeniową porównywalną z mózgiem owada. W 2010 r. jego wydajność zbliżyła się do możliwości intelektualnych myszy. Następny przystanek w tej wyliczance to mózg człowieka. Nie trudno zgadnąć, jaka przepaść dzieli ludzi i myszy, więc biorąc pod uwagę wykładnicze tempo zmian, w tym zwrotnym punkcie znajdziemy się już w okolicach 2020-2025 r.
 
To będzie ten moment, w którym każdy z nas na swoim biurku będzie miał komputer zdolny w czasie rzeczywistym symulować procesy obliczeniowe zachodzące w ludzkim mózgu. A za kolejne 20 lat komputer osiągnie wydajność porównywalną z mózgami wszystkich ludzi. Co potem?
 
– Ten moment nazywamy technologiczną osobliwością (z ang. singularity), na wzór znanego z astrofizyki modelu Czarnej Dziury. Już dzisiaj wiemy co nieco na jej temat, ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co dzieje się po przekroczeniu jej granic – horyzontu zdarzeń. Podobnie jest z próbą wyobrażenia sobie, co stanie się, jeżeli maszyny uzyskają zdolności intelektualne tryliony razy przekraczające możliwości człowieka – mówi Jesionkiewicz.
 
Z jednej strony dzisiejsza sztuczna inteligencja, nazywana w skrócie AI (od ang. Artificial Intelligence), jest w stanie analizować dane kognitywnie, tak jak człowiek jest w stanie rozpoznawać obiekty na zdjęciach, choć na razie robi to na poziomie kilkuletniego dziecka. Z drugiej strony jednak ogrywa nas w gry, w które nie spodziewaliśmy się przegrać w najbliższych 30 latach.
 
W marcu komputer AlphaGo bez problemu pokonał jednego z najlepszych graczy na świecie w chińską grę „Go”, która ma więcej możliwych kombinacji, niż jest atomów we wszechświecie. To gra, w której nie da się wygrać, analizując i łamiąc wszystkie możliwe kombinacje (tzw. metodą „brute force”), nie wykorzystując przy tym typowej ludzkiej intuicji, doświadczenia i wiedzy. A jednak AI była górą.
 
– Dzięki komputerowym sieciom neuronowym, uczeniu maszynowemu (machine learning) i algorytmom genetycznym, komputery same się uczą i same znajdują odpowiedzi na pytania, czy konkretne rozwiązania problemów. Robią to dokładnie w taki sam sposób, jak ludzie – mówi Jesionkiewicz. – Co więcej, już w tej chwili w wąskich specjalizacjach robią to znacznie lepiej od nas. Komputer IBM Watson diagnozuje ludzi chorych na raka z efektywnością nieosiągalną dla ludzkich ekspertów – dodaje.
 
Takich przykładów jest bardzo wiele, a przybywa ich z każdym dniem. Komputery dokonują odkryć w fizyce, których nie potrafią do końca pojąć najwięksi specjaliści z tej dziedziny. A według ekspertów od tematyki sztucznej inteligencji to dopiero początek.
 
– Załóżmy, że AI jest dopiero na poziomie jednej setnej tego, co rozumiemy jako AGI, czyli Artificial General Intelligence (uniwersalna inteligencja człowieka – przyp. red.). Jeżeli co roku będziemy zaledwie podwajać jej możliwości, to potrzebujemy tylko siedmiu lat, żeby osiągnąć poziom 100 proc. To jest właśnie szokująca specyfika wzrostu wykładniczego – zauważa Jesionkiewicz.
 
Obie grupy naukowców zajmujących się sztuczną inteligencją – zarówno ci, którzy oceniają ją jako coś pozytywnego, jak i ci, którzy obawiają się negatywnych skutków – co do jednego są zgodni: AGI w końcu się pojawi i będzie to bez wątpienia ostatni wielki wynalazek ludzkości.
 
Czy jednak świat komputerów i robotów, które będą w stanie zastępować ludzi w czynnościach, które do tej pory wydawały się niezastępowalne, będzie dobry dla ludzkości?
 
– Po raz pierwszy w dziejach techniki robot jako wyrób rąk ludzkich nie jest przeznaczony wyłącznie do tego, by dostarczać człowiekowi określonych usług – jak samochód czy telefon – ale jest budowany po to, żeby człowieka zastępować – mówił w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” prof. Ryszard Tadeusiewicz, informatyk. – Jest to więc nie tylko techniczny służący, ale również techniczny konkurent. A to może wywołać rewolucję, bo pojawi się problem, co zrobić z masą bezrobotnych zastąpionych przez roboty? Każdy racjonalnie myślący pracodawca, mając do wyboru człowieka i robota, który jest tańszy, wydajniejszy, bardziej niezawodny i mniej wymagający – wybierze robota.
 
Profesor Tadeusiewicz jednocześnie zauważa jednak, że z podobnymi zjawiskami świat zmagał się także na wcześniejszych etapach rozwoju techniki, a w miejsce likwidowanych zawodów pojawiały się nowe.
 
– Mechaniczne tkalnie powodowały bunty tak zwanych luddystów, a jednak dzisiaj wszyscy korzystają z tekstyliów wyrabianych maszynowo. Kolej i samochody spowodowały upadek dyliżansów jako środka lokomocji, ale nikt dziś nie tęskni do podróżowania konnymi pojazdami. (…) Natomiast dla zatrudnienia ludzi i na ich pożytek powstaną nowe zawody, związane zwłaszcza z tak zwanym „przemysłem czasu wolnego”. Czy ktoś kilkadziesiąt lat temu myślał o zawodzie programisty gier komputerowych? A dzisiaj jest to rynek wart 91,5 mld dol. Fizycy mówili kiedyś, że natura nie znosi próżni. Gospodarka także nie – twierdzi prof. Tadeusiewicz.
 
Nieco inne zdanie na ten temat ma Jesionkiewicz, który uważa, że w wyniku rozwoju doskonałej sztucznej inteligencji praca miliardów ludzi może całkowicie stracić swój sens. A wtedy konieczne będzie zbudowanie nowej cywilizacji, opartej na innych wartościach. Takiej, w której pojawią się zupełnie nowe sposoby egzystencji.
 
– Dopiero przez ostatnie 9 tysięcy lat, czyli od momentu, kiedy zaczęliśmy udomawiać zwierzęta i uprawiać ziemię, żyjemy i pracujemy w sposób podobny do dzisiejszego. Wielu mądrych ludzi uważa, że rewolucja agrarna była największą pomyłką ludzkości w historii. Wyrwaliśmy się z milionów lat wolności i zakuliśmy w kajdany cywilizacyjnego niewolnictwa – mówi Jesionkiewicz.
 
Dzisiaj oczywiście sądzimy, że nie ma dla nas innej drogi i nie wyobrażamy sobie innego życia. Jest to zbyt głęboko zakorzenione w ludzkiej mentalności. Jesionkiewicz uważa jednak, że nowy gatunek dopiero musi się narodzić, a transformacja zajmie wiele pokoleń.
 
– Będziemy walczyć z nowym światem, nie rozumiejąc przy tym, dlaczego ktoś może żyć tysiące lat, tymczasem nieśmiertelność to już tylko problem techniczny. Nie zaakceptujemy cyfrowego społeczeństwa żyjącego w wirtualnych światach – mówi. – Uważam jednak, że ludzie rozpoczną kiedyś zupełnie nowy etap rozwoju – w symbiozie z AI. Prędzej czy później razem będziemy reprezentować nowy gatunek: Homo Sapiens 2.0, zasiedlając inteligencją cały wszechświat.
 
Oczywiście wśród wielkich umysłów tego świata nie brakuje osób, które z AI wiążą zupełnie inną, dużo bardziej przygnębiającą wizję. Wynalazca Elon Musk (m.in. Tesla, SpaceX) twierdzi, że jej rozwój jest większym zagrożeniem dla przyszłości ludzkości niż wojna atomowa. Musk jednocześnie jest jednak zdania, że najlepszą formą zabezpieczenia przed ewentualnymi zagrożeniami niesionymi przez SI nie jest ograniczenie potencjału tej technologii, lecz oddanie jej w ręce społeczeństw i stworzenie samoregulującego się mechanizmu kontrolnego. W tym celu powołał do życia miliardowy projekt OpenAI, który ma taki właśnie scenariusz zrealizować.
 
Paradoksalnie bowiem największym zagrożeniem związanym z rozwojem AI zawsze będzie człowiek i jego intencje. Bo co do jednego większość naukowców jest zgodna: znany z filmu „Terminator” bunt maszyn z pewnością nam nie grozi.
 
– Żeby podjąć akcję przeciwko ludziom, inteligentne maszyny powinny mieć jakiś cel takiego działania, jakiś – mówiąc kolokwialnie – interes. Otóż twierdzę, że takiego interesu żadne, nawet najbardziej inteligentne maszyny nie mają. Wynika to z faktu, że własny interes i wynikającą z niego motywację do działania mają tylko twory wyposażone w jaźń – twierdzi prof. Tadeusiewicz. (…) – Dlatego twierdziłem i twierdzę, że „bunt maszyn” nam nie grozi. Natomiast zagrożenie ze strony maszyn w rękach nikczemnych ludzi istnieje. Ale ono istniało już za czasów kamiennego topora - dodaje.

Autor: Mateusz Kasperski