„Sieci”: Człowiek Moskwy w Warszawie
Kim był Donald Tusk, gdy rządził Polską? W najnowszym numerze „Sieci” dziennikarze tygodnika przypominają czasy rządów PO i konfrontują je z dzisiejszymi wypowiedziami Tuska. Wniosek? – wtedy był wasalem Kremla, a teraz udaje antyrosyjskiego jastrzębia.
Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych, w rozmowie z Jackiem Karnowskim („To o Tusku Rosjanie mówili: »Nasz człowiek w Warszawie«) opowiada, jak wyglądała polska polityka zagraniczna, kiedy u władzy był Donald Tusk. Przytacza konkretne przykłady świadczące o tym, że Platformie Obywatelskiej nie udało się zbudować dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Jego zdaniem ekipa lidera PO próbowała mocno zbliżyć się do Rosji.
– To miało być wiano, które Tusk chciał podarować Niemcom. To było działanie zgodnie z radą Zbigniewa Brzezińskiego, który mówił: „Bądźcie jak najbliżej Niemców, a będziecie atrakcyjni dla Amerykanów”. Przytuliliśmy się do Berlina tak blisko, jak to możliwe, i w efekcie Obama stracił nas całkowicie z radaru. Tusk nie zabiegał o obecność Amerykanów w Polsce – stwierdza Waszczykowski.
Przywołuje także notatkę sporządzoną w marcu 2008 roku przez Jarosława Bratkiewicza, szefa Departamentu Wschodniego MSZ zatytułowaną „Tezy o polityce RP wobec Rosji i Ukrainy”.
– Przyjęto fałszywe założenia. Autor wspomnianej notatki twierdził, że Rosja nie kieruje się mesjanistyczną ideologią, jak uniwersalistycznie pojmowane prawosławie, panslawizm czy doktryna komunistyczna. A przecież Moskwa oficjalnie promowała już od 2007 r. koncepcję tzw. Ruskiego Miru. Oceniano, że Rosja skłania się ku Zachodowi w obliczu zagrożenia chińskiego, islamskiego. Prezentowano Rosję jako sojusznika Zachodu, jako rezerwuar surowców. Wyjątkowo błędne diagnozy. W tle było zarzucanie PiS, że działa irracjonalnie, potrząsa szabelką, działa mesjanistycznie. To właśnie wtedy zaczęła się polityka lekceważenia Ukrainy, związana z rachubą, że dogadamy się bezpośrednio z Moskwą – czytamy.
W artykule „Kłamca” Marek Pyza i Marcin Wikło komentują ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska. Zauważają:
To nie będzie już tylko podgrzewanie emocji, w jego arsenale mało wyrafinowane żarciki coraz częściej będą ustępować miejsca sianiu nienawiści i przeinaczaniu rzeczywistości. Już wiemy, że nie pohamuje się przed seryjnym wypuszczaniem strzał zatrutych kłamstwem. Dał tego potężną próbkę w czasie dwóch najważniejszych wystąpień – podczas Rady Krajowej PO 3 lipca i na wiecu w Gdańsku 19 lipca […]. Feerię tych kłamstw można by długo prostować […].
Autorzy podają kilka przykładów: zastosował jeden z ulubionych chwytów retorycznych – powoływał się na rozmowy z ludźmi, którzy rzekomo zaczepiają go na ulicy i diagnozują tragiczną sytuację w Polsce. „Kilka dni temu w Sopocie zastąpiła mi drogę jedna z moich sąsiadek i mówi: – Panie Donaldzie, tak naprawdę oni chcą tutaj wprowadzić »ruski ład« nie »polski ład«” – mówił na Długim Targu. Hasło szybko i karnie podchwycili partyjni podwładni i rozsiali je w mediach społecznościowych.
Pyza i Wikło tłumaczą, jak bardzo nietrafione jest porównanie sytuacji w Polsce i w Rosji: […] gigantyczną hucpą jest porównywanie Polski do kraju rządzonego przez mafiosę o korzeniach w KGB, w którym morduje się politycznych przeciwników, w którym prawa człowieka w zasadzie nie istnieją. […] jeśli komuś można przypisać inklinacje do zaprowadzania „ruskiego ładu”, do sprzyjania jawnie wrogiemu wobec Polski Kremlowi, to właśnie Tuskowi. To jego podstawową ambicją w polityce międzynarodowej było przekonanie świata, że „Rosja się cywilizuje”, że nawet Polska potrafi mieć z nią ciepłe stosunki […]. Rosyjscy dyplomaci po wizycie Putina w Trójmieście w 2009 r. w kontaktach z polskim MSZ z satysfakcją mówili o „realiach postsopockich” i cieszyli się na „dobrą symfonię współpracy”.
Marek Budzisz w artykule „Abramsy, czyli o realizmie w polityce” komentuje plany zakupu 250 amerykańskich czołgów Abrams przez Polskę. Zaznacza: Aleksandr Chramczichin, rosyjski ekspert w zakresie spraw wojskowych i strategii, napisał w „Kurierze Wojskowo-Przemysłowym” […], że Polska, nie zwracając uwagi na problemy, rozbudowuje swoje siły zbrojne, które „stopniowo stają się, nie licząc Turcji i Stanów Zjednoczonych, najsilniejsze w NATO”. W opinii rosyjskiego specjalisty nawet bez abramsów polska armia dysponuje liczbą 900 czołgów, co oznacza, że maszyn trzeciej generacji (takie posiada polska armia) więcej w świecie mają tylko Stany Zjednoczone.
Autor zauważa: Zdaniem rosyjskiego eksperta ostatnie posunięcia Warszawy są też dowodem na to, że polskie elity strategiczne doszły do wniosku, iż na NATO w razie konfliktu nie ma co liczyć i trzeba myśleć o tym, jak w większym stopniu bronić się samodzielnie, a także stawiać na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Podkreśla również: Nawet jeśliby, co w świetle podziałów i różnic zdań wydaje się mało prawdopodobne, Unia Europejska i tworzące ją państwa o 180 stopni zmieniły swą politykę i zaczęły się zbroić na potęgę, to będą potrzebować 10–15 lat, aby osiągnąć samodzielność w sprawach wojskowych. A wiele wskazuje na to, że tego czasu Europa już nie ma.
W artykule „Kto nie chce się szczepić?” Konrad Kołodziejski zastanawia się, z czego wynika niski stopień wyszczepienia polskiego społeczeństwa: Narodowy Program Szczepień dostał w ostatnich tygodniach zadyszki […]. Opozycja bije już na alarm, wskazując, że Polska znajduje się zaledwie pośrodku rankingu Unii Europejskiej w liczbie szczepień. Rzeczywiście nasz kraj jest pośrodku, ale trzeba dodać, że różnice pomiędzy państwami są bardzo niewielkie. Można wręcz powiedzieć, że niemal cała Unia idzie – jeśli chodzi o tempo szczepień – łeb w łeb. Nie oznacza to jednak, że nie ma powodu do niepokoju.
Autor wskazuje na dane: Łączna liczba szczepień wykonanych do 22 lipca przekroczyła w Polsce 33 mln, z tego mniej więcej połowa (16,6 mln) dotyczy osób w pełni zaszczepionych […]. Do niedawna sądzono, że minimum zapewniające odporność zbiorową to 60 proc. osób, które w danej populacji mają przeciwciała. W ciągu ostatnich miesięcy dowiedzieliśmy się jednak o naturze koronawirusa nowych, niepokojących rzeczy. Przede wszystkim pojawił się znacznie bardziej zakaźny wariant delta, który zmusił naukowców do skorygowania wcześniejszych założeń i przyznania, że do osiągnięcia odporności zbiorowej konieczne jest podwyższenie liczby zaszczepionych aż do minimum 80 proc. populacji […]. Dodatkowo nie jest też jasne, jak długo utrzymuje się odporność u ozdrowieńców, a zatem nie można […] optymistycznie zakładać, że nie zarażą się oni kolejny raz i znów nie zachorują. W tej sytuacji obecny wskaźnik wyszczepienia w Polsce, wynoszący niespełna 45 proc., jest daleko niewystarczający.
Aleksandra Rybińska w artykule „Wpadki kandydatki” analizuje niemiecką scenę polityczną. Przedstawia sylwetkę niemieckiej działaczki politycznej z ugrupowania Zielonych, która jeszcze do niedawna błyskawicznie rozwijała swoją karierę. Obecnie rewelacje w prasie, które dotyczą jej osoby, przyczyniają się do spadków poparcia dla jej partii. Jak czytamy Niemka miała m.in. kłopoty z odpowiednim opisaniem swojego majątku. W maju wyszło na jaw, że Baerbock zapomniała zadeklarować w Bundestagu dodatkowe dochody z lat 2018–2020. Pospiesznie uczyniła to dopiero w marcu br. Wprawdzie dochody te były prawidłowo opodatkowane, tyle że Zieloni szli do kampanii z hasłem przejrzystości.
W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jerzego Jachowicza, Aliny Czerniakowskiej, Jana Pospieszalskiego czy Katarzyny Zybertowicz.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od poniedziałku 26 lipca, także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ
Wideo o zawartości najnowszego numeru „Sieci” kliknij TUTAJ
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.