„Sieci”: Czy ktoś jeszcze uważa, że Putin nie byłby zdolny do zamachu na polskiego prezydenta?

opublikowano: 21 marca 2022
„Sieci”: Czy ktoś jeszcze uważa, że Putin nie byłby zdolny do zamachu na polskiego prezydenta?

Agresja Rosji na Ukrainę oraz sposób prowadzenia wojny, w której celami rosyjskich wojsk jest ludność cywilna, każe spojrzeć jeszcze raz na dotychczasowe działania Putina i zweryfikować fakty z przeszłości. W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło pytają o Smoleńsk: Czy naprawdę ktoś jeszcze uważa, że Putin nie byłby zdolny do zamachu na polskiego prezydenta?

W artykule „Zbrodniarz zdemaskowany” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą, jak międzynarodowa opinia publiczna przejrzała na oczy i zobaczyła, że Władimir Putin to tyran i przestępca, który przez lata próbował maskować swoje prawdziwe intencje.

Zbrodniarzem nazywa go szefowa brytyjskiego MSZ Liz Truss. Uchwałę o podobnej treści przyjmuje Senat Stanów Zjednoczonych. Prezydent Joe Biden ogłasza rosyjskiego prezydenta pariasem i wprowadza bezprecedensowe sankcje. Z jego ust także pada określenie „zbrodniarz”. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości błyskawicznie wydaje wyrok w sprawie rosyjskiej napaści na Ukrainę. Firmy, które nie wycofały się z Rosji, są masowo bojkotowane przez miliony ludzi w wielu krajach. Choć Berlin czy Paryż wciąż się wahają przy nakładaniu sankcji, podając tym samym pomocną dłoń rosyjskiemu tyranowi, reszta świata nie ma już złudzeń: najbardziej odpowiednim miejscem dla Putina jest współczesna Norymberga – czytamy.

Dziennikarze zauważają, że w świetle ostatnich działań wojennych na terytorium Ukrainy oraz nowych zbrodni Rosjan, coraz bardziej zasadne wydaje się zadawanie pytań o smoleńską tragedię. Przytaczają w tym kontekście wypowiedź jednego z historyków i znawców polityki Kremla.

– Jeśli mamy rozliczać Putina za obecne zbrodnie w Ukrainie, to dlaczego nie za wszystkie zbrodnie? Także za zbrodnię smoleńską, jeśli okaże się, że nasi sojusznicy mają jakieś dowody na udział Rosjan w tym zdarzeniu – mówi Grzegorz Kuczyński, autor książek „Jak zabijają Rosjanie” i „Tron we krwi”.

Sprawą feralnego lotu do Smoleńska zajął się również ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. Przypomniał zgromadzonym w parlamencie politykom o tym, jak prowadzone było śledztwo w tej sprawie. Pyza i Wikło podkreślają, że w sprawie Smoleńska bardzo długo panowała zmowa milczenia.

Gdy przez te lata próbowaliśmy dotrzeć z naszym przekazem o katastrofie, z naszymi wątpliwościami do Brukseli, spotkał nas ostry atak. Od Lecha Wałęsy usłyszeliśmy, że „cywilbanda pojechała rozrabiać”. Ciekawe, czy dzisiaj powiedziałby do prezydenta Zełenskiego, że rozrabia w Europie i w kolejnych parlamentach? Wielu przedstawicieli mediów i elit także nie próbowało dociekać prawdy o wydarzeniach pod Smoleńskiem, w pełni zgadzając się z ustaleniami Moskwy. Od początku wszystko, co nie pokrywało się z oficjalną wersją rosyjską (przyjętą pokornie również przez polski rząd), nazywano teoriami spiskowymi. Tym, którzy się temu sprzeciwiali, zarzucano antyrosyjskie fobie i nazywano ich sektą smoleńską. Ten ton narzuciła ekipa Donalda Tuska i medialny mainstream – czytamy.

Jan Rokita w artykule „Wyprawa kijowska” zauważa, że części europejskiego establishmentu zabrakło odwagi i motywacji, aby uczestniczyć w podróży do stolicy państwa ukraińskiego i wsparcia prezydenta Zełeńskiego. Przytacza zakulisowe rozmowy i komentarze prasowe, z których wynika, że Polska, Czechy i Słowenia mogą być wzorem dla skostniałych i biernych elit Starego Kontynentu.

Zarówno w Brukseli, jak i w kluczowych unijnych stolicach zapanowało w ubiegły wtorek niejakie zakłopotanie. No, bo przecież wyprawy kijowskiej, zorganizowanej ewidentnie na własną rękę przez Polaków, otwarcie potępić w obecnych okolicznościach się nie da, choćby się miało na to wielką ochotę. I to nie tylko z powodu uznania, jakie wzbudziła ona w Kijowie, ale również ze względu na europejskie media, i tak już z nieskrywanym niesmakiem (jak choćby niemiecka „Bild”) porównujące środkowoeuropejskich uczestników wyprawy z biernymi i wystraszonymi przez Kreml przywódcami Europy Zachodniej. „Odwaga Europy Wschodniej i arogancja Zachodu” – ten tytuł komentarza redakcyjnego z konserwatywnej „Die Welt” dobrze oddaje ton wielkich europejskich mediów, będących pod silnym wrażeniem polsko-czesko-słoweńskiej wyprawy.

W artykule „Stan oblężenia” Konrad Kołodziejski dokonuje podsumowania trzech tygodni walk w Ukrainie. Zauważa, że… rosyjski agresor dość wyraźnie wytracił impet uderzenia. Prawdopodobnie był to skutek wyczerpania dotychczasowych sił i zasobów, który zmusił Rosjan do przegrupowania, co – zdaniem niektórych – może stanowić preludium do rozpoczęcia negocjacji o zawieszeniu broni albo do zyskania na czasie przed podjęciem kolejnej ofensywy.

Publicysta pisze, że… liczącym blisko 190 tys. oddziałom agresora nadal nie udawało się złamać obrońców […]. Jednocześnie informuje, iż… w poszukiwaniu rezerw Moskwa przeprowadziła ograniczoną, ukrytą mobilizację w niektórych regionach Rosji, m.in. w Kraju Krasnodarskim. […] ściągała też posiłki z odległych zakątków kraju (nawet z Floty Pacyfiku) oraz z zagranicy […]. Agresor szukał też wsparcia u najemników […]. Pomimo braku ludzi nie zdecydowano się na ogłoszenie oficjalnej mobilizacji, ponieważ taka decyzja podałaby w wątpliwość zapewnienia Kremla, że „specjalna operacja przebiega zgodnie z założonym planem” […].

Kołodziejski wskazuje: Nic więc dziwnego, że Rosjanie mieli się zwrócić do swojego chińskiego sojusznika o pomoc wojskową, przede wszystkim właśnie w sprzęcie. Jest to jednak kolejny sygnał, który – jeżeli jest prawdziwy – pokazuje, że Moskwa, planując inwazję na Ukrainę, nie przewidziała tak dużej skali oporu Ukraińców ani rozciągnięcia wojny w czasie. Rosyjska armia, choć nie należy lekceważyć jej potencjału, w pierwszych trzech tygodniach walk w Ukrainie po prostu ugrzęzła. Autor wymienia także czynniki, które mogą mieć na to wpływ. Są to m.in. złe wyszkolenie i wycieńczenie poborowych, a także błędy w dowodzeniu, nieprzygotowanie do tak zaciekłych walk oraz niedocenienie determinacji Ukraińców.

Dorota Łosiewicz w tekście „PESEL dla Oleny” opisuje, jak wygląda procedura nadawania numerów PESEL Ukraińcom, która ruszyła w ubiegłym tygodniu. Wyjaśnia: Wnioski należy składać w odpowiednim urzędzie gminy. Za chwilę mają także ruszyć wypłaty środków dla uchodźców oraz wypłaty świadczeń dla osób, firm i instytucji oferujących uchodźcom schronienie. Wszystko dzięki przyjętej przez parlament w trybie ekspresowym i błyskawicznie podpisanej przez prezydenta specustawie. Autorka opisuje również, co daje ustawa: M.in. automatyczną legalizację pobytu na 18 miesięcy, prawo do pracy w Polsce, a także prawo do świadczeń: jednorazowej zapomogi w wysokości 300 zł na każdego uchodźcę, prawo do 500+ na każde dziecko, prawo do rodzinnego kapitału opiekuńczego, świadczenia Dobry Start, dofinansowania opłaty rodzica za pobyt dziecka w żłobku, prawo do świadczeń zdrowotnych, dostęp do e-usług. Dla Polaków, którzy zdecydowali się przyjąć uciekających przed wojną pod swój dach, ustawa zakłada 40 zł dziennie refundacji kosztów utrzymania każdego uchodźcy.

Łosiewicz zauważa, że… skala wyzwań dla samorządów związana wyłącznie z urzędowym obsłużeniem obywateli Ukrainy jest gigantyczna. A przecież liczba uchodźców nie jest rozłożona w gminach równomiernie, największe wyzwania stoją przed największymi jednostkami. Autorka opowiada, jak wyglądała sytuacja w przypadku jej podopiecznych – proces przebiegł sprawnie, choć nie obyło się bez problemów. Łosiewicz podkreśla, że… na ten moment ze specustawy mogą skorzystać tylko ci uchodźcy (i ich małżonkowie), którzy po 24 lutego przekroczyli polsko-ukraińską granicę bezpośrednio […]. Niestety na razie nie mogą liczyć na PESEL ani na rządowe finansowe wsparcie uchodźcy, którzy wybrali bezpieczniejszą drogę, np. przez Mołdawię, Rumunię i Słowację. Szacuje się, że takich osób może być nawet 100 tys. Stąd zapowiedź szybkiej nowelizacji specustawy, którą wniosła sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych.

Marek Budzisz opisuje jaki wpływ na gospodarkę oraz codzienne życie mają sankcje nałożone na Rosję („Jak żyć? Rosja pod brzemieniem sankcji”). Wyjaśnia: Powodem wzrostu cen jest przede wszystkim drastyczna dewaluacja rubla, która dopiero się zaczęła i w najbliższym czasie może przyspieszyć, lecz również rwanie się łańcuchów zaopatrzeniowych i trudności z płaceniem za dostawy […]. Rosjanie, po tym jak Putin zaatakował Ukrainę, zaczęli szturmować sklepy. Workami kupowali cukier, mąkę, sól i kaszę gryczaną. Autor wskazuje na słowa Olgi Iwanowej, psycholog, która tłumaczy: „Nasi dziadkowie umierali z głodu w czasie wojny i przekazali nam ten strach. To pamięć historyczna, która sprawdza się w takich chwilach niepewności”. W efekcie paniki w rosyjskich supermarketach świecą puste półki, również rząd zaniepokojony sytuacją wprowadził zakaz eksportu wielu artykułów spożywczych do państw Wspólnoty Euroazjatyckiej […].

Budzisz informuje, że jeszcze gorzej jest na rynku leków: Ludzie rzucili się do aptek, mimo że farmaceutyki nie zostały objęte sankcjami, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Rosja niemal niczego nie produkuje, a substancje czynne w 100 proc. importuje z państw Zachodu, co prędzej czy później doprowadzi do deficytu […] rosyjskie sieci apteczne tylko w ciągu pierwszego tygodnia marca zwiększyły o 100 proc. sprzedaż niektórych specjalistycznych preparatów, insuliny czy niezbędnych w leczeniu epilepsji brak, a sieci apteczne informują o podwyżkach cen. Autor zaznacza: wszyscy obawiają się zarówno skokowego wzrostu cen, jak i problemów z dostawami. Nie tylko dlatego, że zachodnie koncerny informują o wycofywaniu się z tamtejszego rynku, lecz również z tego powodu, że najwięksi światowi operatorzy kontenerowi odmawiają realizacji dostaw do Rosji, na granicach blokowane są tiry, a firmy reasekuracyjne nie chcą ubezpieczać rosyjskich frachtów […]. W efekcie tylko w ciągu ostatniego tygodnia ceny w Rosji wzrosły o 2,09 proc., a od początku roku już o 5,62 proc. To zdaniem ekonomistów oznacza, że w skali roku inflacja z pewnością przekroczy 20 proc.

W tygodniku także komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Samuela Pereiry, Wojciecha Reszczyńskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Jana Pospieszalskiego, Jerzego Jachowicza, Andrzeja Zybertowicza.

Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od poniedziałku 21 marca, także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ

Artykuły z bieżącego wydania już dostępne online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół - KLIKNIJ TUTAJ 

Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła