Siedem metrów więcej na głowę
Jak zmieniła się sytuacja mieszkaniowa w Polsce po 18 latach obecności w Unii Europejskiej. Choć nadrabiamy cywilizacyjny dystans do wielu zachodnich krajów UE, to wciąż wyraźnie od nich odstajemy - ocenia Marek Wielgo z portalu GetHome.pl.
Bilans naszego kraju do czasu przystąpienia do UE był następujący: na tysiąc osób przypadały 332 mieszkania, a na jednego mieszkańca - średnio 23 m kw. mieszkania. A jak jest obecnie.
– Po 2004 r. wyraźnie poprawił się standard naszych mieszkań: są większe, lepiej wyposażone i mniej przeludnione. Zmiany są widoczne szczególnie na wsi, gdzie dzięki unijnym dotacjom dla gmin na budowę instalacji wodociągowo-kanalizacyjnej, nastąpił przyrost mieszkań wyposażonych w nowoczesne urządzenia sanitarne – mówi Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl.
W 2004 r. aż 14 proc. mieszkań nie miało łazienki, a na wsi – przeszło jedna czwarta! Po 16 latach (ostatnie dane GUS pochodzą z 2020 r.) łazienki nie miało 6 proc. mieszkań w miastach i „tylko”17 proc. na wsi. Cieszyć się też należy ze wzrostu powierzchni mieszkań. Przed przystąpieniem do UE przeciętne mieszkanie w naszym kraju miało 69 m kw., zaś w 2021 r. – 75 m kw. Ponadto jednym ze wskaźników, który zdaniem wielu ekspertów najlepiej oddaje stopień zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w danym kraju jest liczba mieszkań na tysiąc osób. Z danych GUS wynika, że ten wskaźnik zwiększył się po 2004 r. z 332 do 405, zaś powierzchnia mieszkań na osobę – z niespełna 23 do ponad 30 m kw.
W dyskusjach na temat sytuacji mieszkaniowej Polaków bardzo często mówi się o niezaspokojonych potrzebach.
– Mityczny deficyt mieszkań szacowany jest nawet na 1,5-2 mln mieszkań. Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile w 2004 r. było ich dużo mniej niż gospodarstw domowych, to obecnie proporcje całkowicie się odwróciły. Według GUS mamy w kraju ponad 15 mln mieszkań zamieszkanych i niezamieszkanych oraz ok. 12,5 mln gospodarstw domowych – mówi Marek Wielgo. Jeśli problem niedoboru mieszkań faktycznie istnieje, to głównie w największych metropoliach, choć i tam mieszkań jest więcej niż gospodarstw domowych.
Te dane nie dają jednak podstaw do zbytniego optymizmu. Po pierwsze, stan techniczny sporej części lokali pozostawia wiele do życzenia. Wprawdzie zniszczonych i walących się budynków ubywa, ale wciąż ponad 2,4 mln mieszkań pamięta czasy II RP, lub nawet zaborów. Ponad 100 lat ma milion mieszkań, a wielu z nich nie ma już sensu remontować.
Po drugie, dla znacznej części Polek i Polaków zakup mieszkania, a nawet najem na zasadach rynkowych, wciąż jest poza zasięgiem finansowym. Świadczy o tym bardzo wysoki odsetek tzw. „gniazdowników”, jak nazywani są młodzi dorośli w wieku od 25 do 34 lat, którzy mimo ukończenia studiów i znalezienia pracy wciąż mieszkają pod jednym dachem z rodzicami. Według najnowszych danych Eurostatu, w 2021 r. odsetek gniazdowników w naszym kraju wynosił blisko 49 proc., a od 2004 r. wzrósł o ponad 12 pkt proc.!
Z drugiej strony np. na wsi prowadzą gospodarstwa i zamieszkują jeden dom nierzadko rodziny dwupokoleniowe i nie odczuwają z tego powodu dyskomfortu. Faktem jest, że z ok. 3 do 2,5 zmniejszyła się przeciętna liczba osób przypadających na jedno mieszkanie oraz z 0,8 do 0,6 – przeciętna liczba osób na jeden pokój.
Poprawiła się też relacja między liczbą budowanych mieszkań i zawieranych małżeństw. W 2004 r. GUS odnotował ich w całym kraju blisko 192 tys. W tym czasie powstało u nas tylko nieco ponad 108 tys. nowych mieszkań, czyli na każde przypadały niemal dwa małżeństwa. Natomiast w 2021 r. na każdy zawarty związek przypadało blisko 1,4 mieszkania oddanego do użytkowania.
Oczywiście różnie to wyglądało w poszczególnych miastach. W roku przystąpienia naszego kraju do UE w większości metropolii – z wyjątkiem Warszawy i Krakowa – liczba nowych mieszkań była mniejsza niż zawartych małżeństw. W najgorszej sytuacji były młode małżeństwa w Łodzi i Katowicach, gdzie na jedno oddane do eksploatacji mieszkanie przypadały co najmniej dwa nowe związki. Natomiast w 2021 r. na każdy przypadały we Wrocławiu i Gdańsku aż trzy nowe lokale, a w pozostałych metropoliach – po dwa. Wynikało to głównie z rozwoju budownictwa mieszkaniowego. W ostatnich latach mogliśmy się szczycić tym, że w Europie Polska zajmowała trzecie miejsce, po Francji i Niemczech, pod względem liczby budowanych mieszkań, na co w dużej mierze zapracowali deweloperzy.
Niestety, poprawa sytuacji mieszkaniowej Polek i Polaków nie oznacza, że jest ona dobra. Choć nadrabiamy cywilizacyjny dystans do wielu zachodnich krajów UE, to wciąż wyraźnie od nich odstajemy. Na przykład wskaźnik pokazujący odsetek populacji żyjącej w przeludnionych mieszkaniach jest u nas jednym z najwyższych w UE i wynosi aż 35,7 proc.. Według Eurostatu gorzej jest tylko w Bułgarii i Rumunii oraz na Łotwie. Warto też jednak odnotować, że u nas ten wskaźnik systematycznie się kurczy np. od 2010 r. o blisko 12 pkt proc. Zaś w wielu zachodnioeuropejskich krajach m.in. w Belgii, Holandii, Niemczech czy Szwecji po 2015 r. wyraźnie wzrósł odsetek mieszkańców żyjących w przeludnionych mieszkaniach.
Źródło: materiały prasowe portalu GetHome.pl