Tylko siedem lokat pozwoli pokonać inflację
Jest siedem ofert lokat, które dają szansę na pokonanie inflacji drenującej siłę nabywczą naszych oszczędności. Wymaga to jednak zachodu i spełnienia szeregu warunków. W zamian otrzymamy ok. 820 zł odsetek ekstra.
Rewolucji w lokatach bankowych nie ma – sugeruje najnowsze zestawienie najlepiej oprocentowanych lokat i rachunków oszczędnościowych – cyklicznie przygotowywane przez HRE Investments (pełna tabela lokat - ZOBACZ TUTAJ). Niestety wielu pozytywnych informacji także w nim nie znajdziemy. Spróbujmy jednak spojrzeć na najnowsze informacje tak jak na szklankę do połowy pełną. Wciąż w sześciu instytucjach znaleźć można łącznie siedem ofert kuszących oprocentowaniem na poziomie 2-3 proc. w skali roku.
Najlepsze pokonają inflację
To nawet 10-15 razy więcej niż średnie oprocentowanie rocznych lokat bankowych. Są to też odsetki, które dają szansę na uchronienie kapitału przed inflacją. Ta ma bowiem – wg prognoz banku centralnego – zostać przez GUS oszacowana za rok na 1,6 proc.. To znaczy, że za rok ceny w sklepach na stacjach benzynowych czy w punktach usługowych będą średnio o 1,6 proc. wyższe niż dziś. Jeśli faktycznie tak by się stało, to aby zachować siłę nabywczą posiadanych oszczędności, należałoby przez kolejne 12 miesięcy zakładać lokaty z oprocentowaniem na poziomie przynajmniej 2 proc. w skali roku. Po potrąceniu 19 proc. podatku dadzą one bowiem zysk na poziomie rzeczonych 1,6 proc. Takie depozyty powinny więc pozwolić uchronić siłę nabywczą oszczędności o ile inflacja faktycznie będzie na poziomie, który przewidują ekonomiści banku centralnego. Całe szczęście dotychczas ich prognozy przeważnie leżały blisko rzeczywistości.
… jeśli będziemy wytrwałymi szczęściarzami
No i na tym listę pozytywnych informacji można już zakończyć. Nie jest przecież tajemnicą, że wspomniane oferty bankowe są wybitnie limitowane. O co chodzi? Ich zadaniem jest przede wszystkim przyciągnięcie klientów do banku, aby poznali lepiej ofertę, system transakcyjny i w efekcie zostali z bankiem na dłużej. To znaczy, że z najwyższego oprocentowania mogą skorzystać przeważnie nowi klienci, a do tego przez relatywnie krótki okres i będzie ono naliczane przeważnie do kwoty rzędu 10-20 tysięcy złotych. W efekcie w ramach najlepszych na rynku ofert mamy szanse zarobić dodatkowo kilkadziesiąt złotych w porównaniu do oferty standardowej. Tyle warte jest dla banków zdobycie nowego klienta.
W sumie więc na 2-3 proc. w skali roku można ulokować dziś kwotę około 102 tys. złotych, ale wymaga to pójścia do łącznie sześciu banków, dla których będzie się nowym klientem. Do tego trzeba założyć co najmniej osiem kont, wpłacać na nie co miesiąc pieniądze (najlepiej wynagrodzenie) i przyjąć do portfela około 4-5 nowych kart, z których będzie trzeba aktywnie korzystać, bo jeśli nie, to możemy nie spełnić warunków promocji lub narazić się na jakieś dodatkowe opłaty. Gdyby tego było mało, to już po trzech miesiącach promocje zaczną się kończyć, a więc oprocentowanie drastycznie spadnie i jeśli nie będziemy już chcieli utrzymywać relacji z bankami, to czeka nas kolejna krucjata po tych instytucjach w celu pozamykania otwartych wcześniej produktów. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że prawie we wszystkich bankach możliwe jest otwarcie i zamknięcie rachunków z pomocą komputera, choć na przykład do Credit Agricole trzeba to zrobić co najmniej listownie – no chyba, że ktoś woli osobiście. W sumie więc i tak poświęcimy na całą operację co najmniej kilka godzin. W zamian otrzymamy jednak około 820 złotych odsetek więcej, niż gdybyśmy otwierali przeciętne roczne lokaty. Każdy posiadacz oszczędności musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy gra jest warta świeczki.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments