W USA nieograniczone QE
Wczorajszy dzień rozpoczął się w Europie od głębokich spadków, ale w oczekiwaniu m.in. na niemiecki pakiet o wartości 750 mld euro i decyzję Senatu USA w sprawie programu fiskalnego rynki systematycznie przesuwały się w górę.
Dalsze wsparcie przyszło jednak z innego źródła, gdy Fed ogłosił program nieograniczonego skupu obligacji skarbowych i MBS, deklarując, że będzie nabywał ich tyle, ile będzie niezbędne, by utrzymać „niskie” koszty finansowania na amerykańskim rynku, zapewniając jednocześnie finansowanie przedsiębiorstw i planów fiskalnych, zarówno na poziomie federalnym, jak i stanowym. Zupełnie bezprecedensowe działanie, na myśl o którym zapewne dwie dekady temu zjeżyłyby się włosy na głowie wszystkich ekonomistów, oznacza w praktyce, że znaczna część amerykańskiego rynku obligacji zaczyna poruszać się w nowej rzeczywistości, w której bank centralny jest gotów obsłużyć dowolną ilość podaży ze strony innych uczestników systemu finansowego, a zważywszy na zadeklarowaną skalę zakupów w wysokości 125 mld USD dziennie, skala nabyć w ciągu czterech dni osiągnie poziom całego siedmiomiesięcznego QE2.
Pierwszą reakcją rynku było silne wybicie w górę, które przejściowo wyniosło europejskie indeksy nad kreskę, ale potem ujawniła się nowa podaż. Rynek ewidentnie musi przetrawić wymykającą się zdrowemu rozsądkowi strategię walki z obecnym kryzysem. Głównym jej beneficjentem wśród bardziej ryzykownych aktywów w pierwszym dniu handlu stało się złoto, które w momencie pisania komentarza kosztuje ponad 1570 USD za uncję. Główne indeksy w Europie straciły od 1,1 proc. (FTSE MiB) do 3,3 proc. (CAC40). Bardzo słabo wypadała GPW po ubiegłotygodniowym odbiciu. WIG20 spadł o 5,6 proc., mWIG40 o 3,1 proc., a sWIG80 o 2,3 proc.. Kurs EURPLN oscyluje wokół 4,60 i na razie niewiele wskazuje, by znalazł dno.
S&P500 zamknęło się 2,9 proc. niżej, ale już np. NASDAQ osunął się o zaledwie 0,3 proc.. Pierwsza reakcja Wall Street mogła być rozczarowująca, ale nie oznacza to, że porozumienie ws. pakietu fiskalnego nie okaże się wreszcie katalizatorem dużych wzrostów, szczególnie, że dyskusja w Senacie wydaje się zmierzać w stronę dalszego powiększania planu. Kontrpropozycja Demokratów może kosztować nawet 2,5 bln USD i poza 1500 USD „helicopter money” na obywatela oraz zwiększeniem środków na służbę zdrowia zawiera także ekstrawagancki postulat wypłacania 600 USD tygodniowo osobom, które utraciły pracę z powodu epidemii.
Jeżeli nawet Wall Street nie wydawało się zachwycone nowymi pomysłami J. Powell’a, inwestorzy w Azji zareagowali na nie równie entuzjastycznie, jak prezydent Trump, który podobno zadzwonił do szefa Fed, gratulując mu „dobrej roboty”. Nikkei zamknęło się dziś 7,1 proc. wyżej, 4,6 proc. zyskuje w momencie pisania komentarza Hang Seng, kontrakty futures sugerują około pięcioprocentowe zwyżki w Europie i USA. Po wczorajszych dramatycznych spadkach i rekordowych odpływach z giełdy w Bombaju, od reszty rynków wciąż odstają Indie, w których setki milionów obywateli, nie posiadających w olbrzymiej części żadnych oszczędności i nie mogących liczyć na znaczące wsparcie państwa, zostało zmuszonych do pozostania w domach. Obecny kryzys, który przynajmniej tymczasowo banki centralne i rządy w państwach rozwiniętych mogą zalać pieniędzmi, może wciąż przybrać znacznie poważniejszy obrót w uboższych gospodarkach wschodzących, które, jak Indie, znajdują się w znacznie wcześniejszych stadiach pandemii niż Europa, czy nawet USA, mając jednocześnie znacznie mniej narzędzi do walki z nią.
Podczas gdy Wielka Brytania dołączyła wreszcie do państw zmuszających obywateli do izolacji, a panika w głównych mediach nie wydaje się jeszcze wygasać, ostatnie informacje z Włoch przynoszą nadzieję na przełom. Liczba nowych przypadków wirusa spadła w poniedziałek drugi dzień z rzędu, mniej niż w niedzielę było ofiar śmiertelnych. Oznacza to, że analogiczny punkt dla całego kontynentu może zostać osiągnięty przed końcem marca.
Kamil Cisowski, Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego, Dom Inwestycyjny Xelion