Wiele hałasu o detronizację dolara
Od początku II kw. 2021 r. dolar wyraźnie słabnie względem głównych walut świata. Nie brakuje głosów, że amerykańska waluta traci dominującą pozycję w globalnym systemie finansowym. Czy ta chwytliwa teza jest uzasadniona?
Od zakończenia II wojny światowej dolar jest hegemonem międzynarodowych rozliczeń. Twarde dane nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Na koniec 2020 r. udział dolara w światowych rezerwach finansowych wynosił aż 59 proc.
Trzy różne miary, jeden lider
Wprawdzie przytoczony odsetek stopniowo się obniża i w ub. r. był najniższy od 1995 r., niemniej jednak między znaczeniem dolara a kolejnej waluty rezerwowej, czyli euro, utrzymuje się przepaść. Wspólna europejska waluta stanowi bowiem niewiele ponad 20 proc. rezerw, ale to i tak znacznie więcej niż np. juan. Udział chińskiej waluty w globalnych rezerwach to ledwie ok. 2 proc.
– Można oczywiście rozważyć, czy miara rezerw, tworzonych przez nieskore do zmian banki centralne, najtrafniej oddaje hierarchię w świecie walut. Dlatego warto przyjrzeć się sytuacji także z innych stron. Jedną z nich może być struktura obrotów na międzynarodowym rynku finansowym, którą odzwierciedlają m.in. statystyki Banku Rozrachunków Międzynarodowych. Według danych z 2019 r. (nowsze jeszcze nie są dostępne), dolar brał bowiem udział w 44 na 100 transakcji na rynku walutowym. Euro było stroną zaledwie 16 proc., juan natomiast zaledwie 2 proc. transakcji. Jeszcze bardziej wymownego znaczenia nabiera fakt, że w minionych 30 latach udział dolara w strukturze obrotów na międzynarodowym rynku finansowym nie zmniejszył się – zauważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Zamiast oznak chwiejącej się dominacja dolara, w danych można dostrzec gigantyczną dysproporcję pomiędzy wpływem Chin na globalną wymianę towarową, a znaczeniem chińskiej waluty dla globalnych rynków finansowych. Potwierdzają to zresztą statystyki dotyczące walut w płatnościach międzynarodowych. Chociaż Chiny mają ok. 25-procentowy udział w globalnym handlu towarami i usługami, to z raportów Swift wynika, że w juanach rozlicza się tylko 2 proc. płatności międzynarodowych. Jednak dolar już nie dominuje z przewagą porównywalną do wcześniej przytaczanych kategorii, czując na plecach oddech euro, którego udział w transakcjach międzynarodowych zbliża się do 40 proc. Na dodatek, w minionych latach dystans między tymi dwiema walutami wyraźnie maleje.
Upłynie jeszcze wiele, wiele czasu...
– Liczby mówią jasno, że dolar pozostaje absolutnie najważniejszą walutą współczesnego świata. Głosy, że stan ten dobiegnie lada moment końca, zdają się nieuzasadnione. Dominacja amerykańskiej waluty na pewno jest solą w oku władz Państwa Środka, może też nie podobać się części europejskich decydentów. Jednakże pozycja USD jest tak dobrze ugruntowana, że musi upłynąć bardzo dużo czasu, zanim ambicje chińskie czy europejskie będą mogły się ziścić. Wprowadzenie cyfrowego juana czy też prace nad cyfrowym euro są krokami w dobrym kierunku, by tak mogło się stać, natomiast potrzebna jest też zmiana nastawienia i przyzwyczajeń zarówno w handlu zagranicznym, jak i wśród inwestorów. Przed bitcoinem i innymi kryptowalutami droga jest jeszcze dalsza. Tezy głoszące ich rychłą dominację należy póki co włożyć między bajki – komentuje analityk Cinkciarz.pl.
Ekspert dodaje na koniec jeszcze jeden argument, który rozprawia się z tezą o rychłym zmierzchu detronizacji amerykańskiej waluty. Otóż dolar sprawdza się w roli międzynarodowej waluty i jest dobrym fundamentem międzynarodowego systemu finansowego, ponieważ Stany Zjednoczone od lat cechuje deficyt w obrotach z zagranicą. Oznacza to, że dolar zalewa świat. Dla odmiany, na rachunkach obrotów bieżących Chin czy strefy euro cyklicznie notowane są nadwyżki.
– Gospodarki Chin oraz państw UE, które przyjęły euro, zasysają z globalnego systemu lokalne waluty. W takiej sytuacji wzrost popytu na euro czy też juana spowodowałby presję na umocnienie tych walut, nie korespondując z sytuacją gospodarczą i makroekonomiczną w krajach, z których pochodzą. Oznacza to, że rychła detronizacja dolara jest nie tylko nieosiągalna, ale również wynika raczej z politycznych ambicji, niż jest odpowiedzią na realną potrzebę – podsumowuje Bartosz Sawicki.
Źródło: materiały prasowe