Wspólna waluta Argentyny i Brazylii ekonomiczną mrzonką
Zgodnie w niedzielnymi doniesieniami "The Financial Times", Argentyna i Brazylia zamierzają powrócić do planów stworzenia wspólnej waluty do rozliczeń finansowych i w handlu zagranicznym. W tej chwili dążenia te powinny być postrzegane w kategoriach politycznej utopii i ekonomicznej mrzonki. Nie bez znaczenia dla odkurzenia pomysłu mogą być zaplanowane na ten rok wybory prezydenckie w Argentynie.
Pomysł unii walutowej pomiędzy największymi gospodarkami Ameryki Południowej nie jest niczym nowym. Przyświeca mu idea zwiększenia obrotów w handlu zagranicznym oraz dążenia do ograniczenia wiodącej roli dolara w regionie. Oba kraje cechują głębokie nierównowagi makroekonomiczne, co może podsycać polityczne dążenie do radykalnej zmiany, ale jednocześnie podważać jej realność.
W szczególnie trudnym położeniu jest Argentyna, która boryka się z najwyższą od początku lat 90. XX wieku, zbliżającą się do 100 proc. inflacją. Kraj ten od lat balansuje na granicy niewypłacalności. Władze używają skromnych rezerw walutowych, by ograniczać skalę przeceny peso, które w minionych dwunastu miesiącach w relacji do dolara straciło niemal 40 proc. i było wyraźnie najsłabszą w gronie 30 najważniejszych walut. Zaufanie do peso i systemu bankowego szoruje po dnie. W tym świetle dążenie do stworzenia unii walutowej mogłoby być próba odcięcia kryzysowej przeszłości grubą kreską i zbudowania od nowa zdrowych fundamentów systemu finansowego. Trudno jednak spodziewać się, by inne państwa chciały związać swoje losy z tak niestabilnym organizmem. Oporu można spodziewać się ze strony banku centralnego Brazylii. Inflacja w tym kraju jest jednocyfrowa, stopy procentowe wynoszą kilkanaście procent, a real w minionym roku zyskał do dolara 13 proc. i był w trójce najsilniejszych walut.
Szkopuł w tym, że atrakcyjne politycznie i radykalne koncepcje muszą mieć odzwierciedlenie w gospodarczych realiach. W tej chwili podstawowe parametry niezbędne do zbudowania unii walutowej, takie jak tempo wzrostu cen czy stopy procentowe, potężnie od siebie odbiegają. Drugą sprawą jest stabilność kursu walutowego i wiarygodność. W minionych kilkudziesięciu latach w Ameryce Południowej wdrażano dziesiątki planów reform i terapii szokowych. Niestabilność polityczna i niska determinacja władz bardzo często prowadziła do ich szybkiego porzucania przy pierwszych trudnościach.
Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl