Wszystkie chwyty nadal dozwolone
W przypadku kredytów walutowych niektóre banki nadal nie wyeliminowały z umów klauzul naruszających prawa klienta i w dalszym ciągu stosują praktyki niezgodne z dobrym obyczajem
Zaprezentowany w czerwcu raport Rzecznika Finansowego analizujący skargi klientów banków nadesłane w okresie od 11 października 2015 do 30 kwietnia b.r. nie pozostawia na niektórych instytucjach suchej nitki: banki dopuściły się przy sprzedaży kredytów walutowych szeregu poważnych naruszeń praw konsumenta. Na nic zdały się doświadczenia ostatnich lat – banki nadal uważają, że wszystkie chwyty są dozwolone.
Sześciu abuzywnych
Blisko trzy czwarte produktów denominowanych w walucie innej niż polski złoty wprowadzone na rynek zostało przez sześć banków. Co znamienne – w raporcie Rzecznika Finansowego zostało wskazane, że 75 proc. skarg pochodziło właśnie od klientów tych sześciu banków.
W niechlubnym zestawieniu największej liczby zgłoszeń naruszeń praw konsumentów prowadzi mBank. Aż jedna czwarta wszystkich skarg, które wylądowały na biurku Rzecznika Finansowego dotyczyła praktyk stosowanych przez tę instytucję. Drugie miejsce w zestawieniu też nie będzie zaskoczeniem – Getin Noble Bank, na który narzeka 14 proc. zwracających się do Rzecznika. Dalej w tabeli znajdziemy PKO BP, Bank Millennium, Bank BPH oraz Raiffeisen Polbank.
Z jakimi problemami zgłaszali się do Rzecznika klienci wymienionych instytucji? Na pierwszym miejscu – co nie jest żadnym zaskoczeniem – pojawiło się stosowanie w umowach klauzul wpisanych do rejestru zapisów niedozwolonych. Banki nadal stosują m.in. tabele kursowe, które Rzecznik Finansowy uznał za wyjątkowo krzywdzące.
„Rażące naruszenie interesów konsumenta zachodzi też w razie istotnej i nieusprawiedliwionej dysproporcji praw i obowiązków na jego niekorzyść” – czytamy w raporcie. „W tym kontekście trudno sobie wyobrazić bardziej rażące naruszenie interesów (zwłaszcza ekonomicznych) jednej strony kontraktu, aniżeli umożliwienie drugiej stronie jednostronnego regulowania należnego mu wynagrodzenia (w tym wypadku wysokości odsetek). Wszak żądania (roszczenia) majątkowe banku – formalnie rzecz biorąc – mogą być niczym nieograniczone” – argumentuje Rzecznik.
Inne zapisy uznane za niedozwolone, z którymi banki nadal sobie nie poradziły, dotyczą sposobu wyliczania oprocentowania niezgodnie z dobrym obyczajem, a także niewłaściwego naliczania opłat związanych z ubezpieczeniem niskiego wkładu własnego.
Klauzule niedozwolone są o tyle niewygodne dla instytucji finansowej, że zgodnie z funkcjonującym w naszym kraju prawem, z chwilą określenia ich jako abuzywne przestają być dla konsumenta wiążące. W dodatku, jak podkreśla Rzecznik Finansowy, takie postanowienie przestaje obowiązywać w całości, nie tylko w zakresie, w jakim narusza dobro konsumenta.
Prawo sobie, banki sobie
Najbardziej skomplikowane konstrukcje tworzą instytucje, kiedy klienci próbują wymóc zastosowanie tzw. ustawy antyspreadowej. W raporcie Rzecznik Finansowy przytacza historię jednego z klientów, któremu bank „zaproponował” konto walutowe, na którym obowiązywać miała… tabela kursów.
„Klient wyrażał wolę dokonywania spłaty kredytu we frankach szwajcarskich i jednocześnie posiadania rachunku walutowego prowadzonego w tym celu” – przytaczają przykład autorzy raportu. „W odpowiedzi bank zaproponował aneks do umowy, który obejmował wprowadzenie do umowy kredytu odpowiednich zapisów dotyczących spreadu walutowego, który – zdaniem banku – miał na celu uregulowanie spłaty kredytu wobec zgłoszonego przez klienta wniosku o spłatę we franku szwajcarskim. W ten sposób bank zamierzał wypełnić obowiązek wynikający z art. 4 ustawy antyspreadowej. W projekcie aneksu bank zaproponował m.in. – w sposób bardzo nieprecyzyjny – metodę ustalania przez bank kursów wymiany walut z użyciem tzw. tabeli kursów” – opisują sprawę.
Co istotne, Rzecznik podkreślił, że na mocy nowelizacji ustawy Prawo bankowe z 29 lipca 2011 r. każdy kredytobiorca powinien mieć możliwość spłacenia kredytu w walucie zobowiązania bez konieczności uzyskania zgody pożyczkodawcy.
Podobnie sprawy mają się w kwestii ujemnej wartości wskaźnika LIBOR. Rzecznik w raporcie podaje konkretny przykład: „Jeżeli w chwili zawierania umowy o kredyt na oprocentowanie kredytu składała się stała marża banku w wysokości 0,50 proc., do której dodawana była wartość wskaźnika LIBOR CHF 3M, to oprocentowanie raty za miesiąc marzec 2016 r., (przy jednoczesnym założeniu że za podstawę obliczeń brany jest wskaźnik LIBOR CHF 3M z dnia 4 marca 2016 r.) wyniesie – 0,30 proc. Wynika to z faktu, że wskaźnik LIBOR CHF 3M z dnia 4 marca 2016 r. wynosił –0,80 proc”.
W takiej sytuacji niektóre banki obniżały oprocentowanie tylko do wartości zerowej. Powoływały się przy tym na jakieś – nikt nie jest w stanie precyzyjnie określić, czy instytucjom chodziło o legislację państwową, czy ich regulaminy wewnętrzne – przepisy, zgodnie z którymi oprocentowanie nie może być ujemne. Rzecznik przypomina, że w grudniu ubiegłego roku Prezes UOKiK wydał decyzje, zgodnie z którymi „nieschodzenie” z oprocentowaniem poniżej zera w momencie, gdy matematyka na taką konieczność by wskazywała, jest niezgodne ze zbiorowymi interesami klientów i instytucje nie mogą dopuszczać się takich praktyk.
Niedopuszczalna waloryzacja?
Poza wyliczeniem szeregu naruszeń, na jakie banki nadal pozwalają sobie względem klientów spłacających kredyt indeksowany do waluty obcej, Rzecznik zwrócił uwagę na zapis, nad którego koncesjonowaniem należałoby się pochylić. Chodzi o dopuszczalność stosowania w umowach kredytów klauzul waloryzacyjnych, czyli indeksowania. To problem kluczowy, bowiem to na indeksowaniu opiera się rozpatrywany w raporcie produkt finansowy. Padają argumenty o niezasadności przerzucania ryzyka zmiany wartości pieniądza na klienta. To zabezpieczenie bowiem wypełnia już nałożenie na kredytobiorcę obowiązku uiszczenia odsetek kapitałowych oraz prowizji. Opłaty te klient wnosi na rzecz banku w zamian za ograniczenie płynności instytucji (pozbycie się części kapitału na rzecz klienta) oraz ponoszenia przez nią właśnie ryzyka związanego z wartością kapitału.
Niemniej Rzecznik podkreśla, że są to tylko rozważania tudzież uwagi natury ogólnej, które warto wziąć pod uwagę przy dalszym udoskonalaniu przepisów prokonsumenckich na rynku bankowości detalicznej.
Taki mieliśmy klimat…
W podsumowaniu raportu Rzecznik zwraca uwagę na nadzór, który często obwinia się za masowe nadużycia przez banki pozycji dominującej względem konsumentów. Na ostatnich stronach dokumentu czytamy: „Organy regulujące i nadzorujące rynek bankowy wprowadzały pewne regulacje mające na celu ograniczanie skutków masowej sprzedaży kredytów walutowych dla stabilności sektora finansowego, zabrakło natomiast rzetelnej analizy meritum problemu, tj. prawnej dopuszczalności oferowania i zawierania tego rodzaju umów. Wydaje się, że wynikało to z kilku przyczyn. Po pierwsze w wyniku akcesji Polski do Unii Europejskiej i napływu funduszy europejskich Polska weszła na ścieżkę przyspieszonego rozwoju, co przekładało się również na stopniową poprawę sytuacji materialnej społeczeństwa i wzrost optymizmu konsumenckiego. Doszło zatem do istotnego zwiększenia popytu na mieszkania. Po drugie realizacja polityki antyinflacyjnej powodowała utrzymywanie się stóp procentowych w Polsce na stosunkowo wysokim poziomie, co przekładało się na wysokie koszty kredytów złotowych, w tym kredytów mieszkaniowych” – tłumaczą autorzy raportu.
Poza własną analizą ówczesnej atmosfery, Rzecznik przywołuje stanowiska organizacji oraz cytuje raporty, w których uczestnicy rynku biją na alarm na wieść o jakichkolwiek zakusach regulatora na ograniczenie frankowego „rozdawnictwa”. W ten sposób autorzy Raportu chcą uwypuklić problem ogromnej presji, jakiej poddany był nadzorca. W praktyce bardzo często wiązało mu to ręce.
Co warte także podkreślenia – autorzy Raportu wspominają, że głównym problemem spłacających zobowiązanie w walucie obcej nie jest sama wysokość raty, którą wszak amortyzuje spadek stopy bazowej LIBOR. To zwiększenie wolumenu zadłużenia stanowi dla frankowiczów twardy orzech do zgryzienia. Warto mieć na względzie fakt, że wielu z nich ma jeszcze przed sobą długie lata spłacania pożyczki, a w tym czasie niesforny frank może stracić na wartości równie szybko, jak zyskał.
Autorka: Maria Szurowska