Wyolbrzymione znaczenie czynników
Rynki otwierają tydzień z optymizmem wokół informacji o autoryzacji nowych metod leczenia chorych na COVID-19 w USA. Niewiele więcej dzieje się po weekendzie i nic ciekawego nie jest zaplanowane na najbliższe dni z uwagą przenoszoną na piątkowe sympozjum bankierów centralnych. W międzyczasie rynek FX ma do posprzątania bałagan z piątku.
Najnowsze doniesienia w temacie walki z koronawirusem należy traktować jako umiarkowane impulsy do wzmocnienia apetytu na ryzyko. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zezwoliła na stosowanie osocza krwi pobranych od pacjentów jako opcji leczenia. Nastroje poprawiają też doniesienia Financial Times, jakoby administracja Trumpa rozważała nadzwyczajne zatwierdzenie szczepionki opracowywanej przez AstraZeneca/Oxford, by wprowadzić ją do obiegu w USA jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Firma farmaceutyczna zaprzecza, aby prowadziła rozmowy z Białym Domem, a odniesienie do wyborów osłabia wiarę w szczepionkę, która może wymagać jeszcze wielu testów.
Lecz na wakacyjnym rynku pozostawionym bez impulsów ranga każdej informacji wzrasta. Widzieliśmy to choćby w piątek, kiedy odczyty PMI z Eurolandu (gorsze do oczekiwań) i USA (lepsze) były podstawą dla większych niż normalnie reakcji rynku walutowego. Osobiście nie sądzę, aby odchylenia wskaźników miały tak istotne znaczenie poza tym, że w Europie restauratorzy i inni przedstawiciele sektora usługowego są bardziej zaniepokojeni wzrostem liczby zachorowań na COVID-19 niż kiedykolwiek byli ich amerykańscy odpowiednicy. Spadek EUR/USD można tłumaczyć rewizją oczekiwań tempa wzrostu gospodarczego po obu stronach Atlantyku, choć równie dobrze można zaryzykować stwierdzenie, że obawy implikują odpowiedzialne podejście biznesu do pandemii, co długofalowo może przynieść większe korzyści gospodarce strefy euro. Albo nagle znajdzie się skuteczna szczepionka, która wejdzie do masowej dystrybucji i europejska ostrożność okaże się niepotrzebnym hamulcem. Konkluzja jest taka, że nie wiadomo, jak będzie wyglądać przyszłość w obliczu kryzysu zdrowotnego, ale to też oznacza, że rynek walutowy nie ma podstaw, by istotnie zmieniać dotychczasowe założenia. Będę bronił tezy, że piątek był epizodem kwestionowania krótkich pozycji w USD w relacji do różnych walut, a wakacyjna płynność (a raczej jej brak) potęgowała zmiany. Nie ma powodów dla podtrzymania aprecjacji USD, szczególnie że na horyzoncie czeka sympozjum w Jackson Hole i piątkowe przemówienie prezesa Fed Powella. Choć po rozczarowaniu wydźwiękiem minutek FOMC w ubiegłym tygodniu oczekiwania na gołębie rewelacje od Powella są niskie, ale z obecnego położenia to właśnie uchylenie rąbka tajemnicy wokół przyszłej strategii Fed (a jeśli już, to gołębiej) może mieć najsilniejsze skutki dla rynku walutowego.
Złoty obok rosyjskiego rubla i forinta węgierskiego najmocniej ucierpiał na piątkowych zawirowaniach podsycanych umocnieniem USD. Brutalnie potwierdzone zostało, jak duży wpływ na złotego mają obecnie czynniki zewnętrzne przy praktycznym ignorowaniu danych krajowych. Warto też zaznaczyć, z jaką łatwością rynek doprowadzał do skoków kursu w górę w zeszłą środę i piątek, a jak mozolnie przychodzą powroty. Pozytywny sentyment rynkowy i powroty słabości dolara sprzyjają złotemu, ale do pewnej granicy, którą inwestorzy traktują jako optymalny poziom do sprzedaży. Obecnie taka bariera zarysowuje się przy 4,38. Jakkolwiek oczekuje, że motyw przewodni rynków nie odmieni się i USD pozostanie słaby, złoty będzie korzystał na tym w bardzo ograniczonym stopniu. Innymi słowy USD/PLN może spaść tylko tyle, ile wzrośnie EUR/USD przy EUR/PLN zablokowanym ponad 4,38.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.