Wysyp emisji
Ruszyły zapisy na obligacje Bestu, trwa też oferta Develii, a z naszych informacji wynika, że przed końcem roku inwestorzy indywidualni będą mogli wziąć udział w jeszcze jednej publicznej emisji przeprowadzanej na podstawie prospektu.
Układ rynkowych sił sprawił, że chwilowo to inwestorzy indywidualni znaleźli się w centrum zainteresowania emitentów obligacji i jeśli chwilę się nad tym zastanowić, warunki są dla nich korzystne. Już w listopadzie marżę podniósł Kruk (do 4 pkt proc. z 3,3 pkt proc. ponad WIBOR 3M jeszcze w sierpniu), co spotkało się z ciepłym przyjęciem. Zapisy zredukowano bowiem o 46 proc.
Inni emitenci nie mogli pozostawić tego ruchu bez odpowiedzi, stąd Develia zaproponowała 4,1 pkt proc. marży, choć przed rokiem (w ostatniej emisji) oferowała instytucjom 2,7 pkt proc. przy zdecydowanie niższym WIBOR. Best z kolei oferuje 4,5 pkt proc. marży (4,0 w marcu) – reprezentuje przecież tę samą branżę co Kruk, ale to Kruk jest jej liderem. Przy czym warto wziąć pod uwagę, że wskaźniki zadłużenia Bestu i zdolności do jego obsługi mają lepsze parametry, a w dodatku struktura zadłużenia Bestu także go foruje, bo terminy zapadalności istniejących obligacji są odległe i jest ich niewiele (60 mln zł do 2027 r.; dla porównania tylko w sierpniu Best spłacił 55 mln zł starszej serii).
Bilanse firm z Catalyst, wliczając wymienioną trójkę, w ogóle są mocne. Oczywiście, widać pewne pogorszenie i niższe wskaźniki płynności, ale trzeba pamiętać, że to czwarty kwartał jest okresem gotówkowych żniw w wielu branżach (deweloperzy, branża budowlana), a samo finansowanie jest zwykle dopasowane zapadalnością do terminu realizacji projektów. Co oznacza, że np. deweloperzy kończąc rozpoczęte budowy i po przekazaniu kluczy spłacą też bankowe kredyty i część obligacji. Jasne, nowe projekty zostaną odłożone na półkę, ale to znaczy także, że nie będą potrzebne nowe kredyty czy emisje obligacji.
Dlatego ryzyko kredytowe nie jest aż tak duże, jak może się wydawać komuś, kto regularnie czyta publikacje serwisów informacyjnych. Spowolnienie gospodarcze nadejdzie, być może nawet będzie to głęboka, bolesna recesja, lecz niekoniecznie zagrozi to obligacjom mocnych finansowo emitentów. A przy tym warunki rynkowe, czyli umorzenia w funduszach dłużnych, które zabrały im płynność oraz przecena obligacji skarbowych, powodują, że oferowane dziś warunki są lepsze niż np. przed rokiem.
Ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Przecena papierów skarbowych już zastopowała, od prawie dwóch miesięcy długoterminowe papiery na całym świecie mocno zyskują (to kolejna zapowiedź recesji, bo przy utrzymaniu rentowności krótkoterminowych papierów dochodzi do sytuacji, w której „długie” papiery „płacą” mniej niż „krótkie”; zjawisko to nazywane jest inwersją krzywej rentowności – rynek dyskontuje już obniżki stóp w dłuższym terminie, bo spodziewa się recesji), co zapewne poprawi wyniki funduszy dłużnych. Pomagać im będą także wysokie kupony obligacji już posiadanych, więc płynnościowa sytuacja funduszy może się poprawić i rynek pierwotny nie będzie już uzależniony od inwestorów indywidualnych.
Pozostaje tylko ocenić na ile przyszła recesja wpłynie na wypłacalność emitentów obligacji. Tam, gdzie stosowano wysoką dźwignię, która nie została na czas zmniejszona, można spodziewać się problemów. Ale na Catalyst ten problem trudno dostrzec. Paradoksalnie, afera GetBack z 2018 r., po której zaostrzono wymogi regulacyjne, ale także czujność inwestorów, po latach przynosi rynkowi korzyści.
Emil Szweda, Obligacje.pl