Złoty znów mocno traci
Rynkowa sielanka brutalnie przerwana przez fatalne dane z amerykańskiej gospodarki. Kapitał znów odwraca się od złotego, kierując się w stronę walut defensywnych. Kurs dolara rośnie w kierunku 4,40 zł, a franka do 4,80 zł.
W anglosaskim kręgu kulturowym funkcjonuje bajka o trzech niedźwiadkach i złotowłosej dziewczynce Goldilocks, która próbuje owsianki z trzech miseczek, by przekonać się, że najlepsza jest ta o średniej temperaturze. Ani za gorąca, ani za zimna, lecz w sam raz. Od imienia złotowłosej dziewczynki ukuto angielski termin goldilocks economy opisujący idealne warunki dla hossy, złotego i walut do niego podobnych, a fatalne dla dolara. Właśnie w krystalizowanie się takiej idealnej mieszanki polityki monetarnej, inflacji i tempa światowego wzrostu gospodarczego rynki bardzo chciały w minionych tygodniach uwierzyć.
Kryzysu nie będzie, proszę się rozejść
– Na starcie 2023 r. postawiono na scenariusz tzw. miękkiego lądowania, czyli uniknięcia przez globalną gospodarkę długiej i trwałej recesji. Rynkowym nastrojom sprzyjały krzepiące informacje z Eurolandu, gdzie dzięki tąpnięciu cen gazu udaje się unikać kryzysu energetycznego, stanowiącego największe ryzyko dla wzrostu gospodarczego. Jednocześnie osłabienie gospodarki USA, w kontrolowanym tempie i przy kolejnych symptomach wygasania inflacji pozwalało wierzyć, że amerykańska Rezerwa Federalna nie będzie zbyt agresywnie podwyższać stóp procentowych, a pod koniec roku przystąpi do ich redukcji – wyjaśnia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Szybkiemu powrotowi globalnej gospodarki na ścieżkę wzrostu miało też pomóc porzucenie przez Chiny strategii zerowej tolerancji dla COVID-19. Poprzez drakońskie restrykcje paraliżowała ona popyt w największej gospodarce wschodzącej.
Nici z owsianki o pokojowej temperaturze?
W 2022 r. owsianka, przykładając do rynkowej sytuacji porównanie z bajki o niedźwiadkach i Goldilocks, była zdecydowanie za gorąca. Wysoka inflacja zwalczana agresywną polityką pieniężną sparzyła niejednego inwestora. Ostatnie recesyjne sygnały z amerykańskiej gospodarki mogą jednak zwiastować, że nadzieje na goldilocks economy się nie ziszczą, a posiłek w błyskawicznym tempie ostygnie. Bo załamanie wzrostu gospodarczego będzie jednak zbyt głębokie, by śmiało kierować kapitał na ryzykowne rynki i do świata emerging markets.
Najpierw, w pierwszej części stycznia, zanurkował główny barometr nastrojów w amerykańskich usługach, którego załamanie uznawane jest za wiarygodny zwiastun recesji. Wczoraj fatalnie rozczarowały informacje o sprzedaży detalicznej i to nie tylko w minionym miesiącu, ale bardzo mocno w dół zrewidowano także dane za listopad. Wskaźnik z wyłączeniem aut i paliw spadł o 0,7 proc. m/m, po obniżeniu się o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. Blado wypadła także kurcząca się trzeci miesiąc z rzędu produkcja przemysłowa. Pomimo obniżających się oczekiwań dane z USA zawodzą najmocniej od miesięcy.
Cios w złotego. Kapitał znów płynie do bezpiecznych przystani
Wyraźne symptomy schłodzenia nastrojów inwestycyjnych wyrywają złotego z letargu. Kurs euro po wielotygodniowej stabilizacji poszybował do 4,73 zł, czyli na pułapy najwyższe od dwóch miesięcy. Przekroczona została także granica, po której niepokojące informacje z gospodarki USA mogą przestać uderzać w dolara. Groźba głębokiej recesji będzie wywoływać turbulencje na rynkach i pchać inwestorów w kierunku walut defensywnych.
Rolę takich bezpiecznych przystani niezmiennie pełnią frank i dolar. USD i CHF po okresie bezdyskusyjnej dominacji w większej części 2022 r. w minionych kilkunastu tygodniach zostały dotkliwie przecenione. Teraz, gdy nad światową gospodarką zaczynają zbierać się czarne chmury, frank czy dolar znów mogą być atrakcyjne.
Euro w czarnym scenariuszu dla światowego wzrostu będzie słabsze od dolara nie tylko ze względu na ostatnią zwyżkę notowań USD. Siła wspólnej waluty mocno zależy od globalnej koniunktury. Obecna wycena zamierzeń Europejskiego Banku Centralnego jest relatywnie wyśrubowana i może stawać się balastem, jeśli władze monetarne nie będą mogły zrealizować podwyżek w zapowiadanej skali i wywindować stopy depozytowej w strefie euro wyraźnie powyżej 3 proc.
– Wpisuje się to w prognozy walutowe Cinkciarz.pl, które zakładają, że pierwszy kwartał br. nie przyniesie pogłębienia spadków złotowych par walutowych i może stać pod znakiem odbicia mocno przecenionego w minionych tygodniach dolara. Niezmiennie zakładamy, że na koniec marca kurs EUR/PLN będzie się znajdować w okolicy 4,70. Kurs dolara ma szanse odbijać w kierunku 4,50 zł wraz z osunięciem się EUR/USD do 1,05. Wspólna waluta, która ostatnio miała swoje pięć minut – prawdopodobnie jedynie przejściowo – po półrocznej przerwie przewyższyła wartością franka. Na koniec pierwszego kwartału CHF/PLN powinien być blisko 4,80 i dopiero pod koniec 2023 r. kurs franka może zadomowić się poniżej 4,50. Złoty powinien bowiem mocniej zyskiwać dopiero, gdy minięty zostanie szczyt krajowej inflacji, a światowa gospodarka będzie miała dołek za sobą. W takich warunkach, czyli zapewne w drugiej części roku, kurs euro będzie mógł zmierzać poniżej 4,50 zł, a dolara powrócić na ścieżkę w kierunku 4 zł – zapowiada Bartosz Sawicki z Cinkciarz.pl.
Źródło: materiały prasowe