Zmienność króluje na parkietach
W końcu czwartkowej sesji, kiedy indeksy na innych giełdach już wyraźnie spadały, WIG20 mógł znacznie pogłębić skalę przeceny. Nie zrobił tego, ale i tak potwierdził sygnały sprzedaży.
Wall Street w czwartek nie miała wielu czynników, które mogłyby ją popchnąć w jakimś kierunku. Przecena chińskich akcji niespecjalnie trapiła amerykańskich graczy, a spokojna Europa (przed rozpoczęciem sesji w USA) mogła nawet delikatnie pomagać bykom. Okazało się jednak, że zmienność nadal króluje na rynkach, a ich zachowanie nie było łatwe do zrozumienia (mimo, że zgodnie ze starym żartem wytłumaczyć to było można).
Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że w ostatnim tygodniu złożono 210 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 212 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych wzrosła. Indeks Fed z Filadelfii w październiku wyniósł 22,2 pkt. (oczekiwano spadku z 22,9 na 20 pkt.). Indeks wskaźników wyprzedzających (LEI) we wrześniu wzrósł o tak jak oczekiwano o 0,5%.
Wall Street rozpoczęła sesję od niedużych spadków indeksów. Przez 90 minut indeks S&P 500 trzymał się tuż pod poziomem neutralnym. Szkodziły wyniki kwartalne kilku mniej znanych spółek przemysłowych. Spadek indeksu Shanghai Composite o 30% poniżej styczniowego szczytu też jednak nieco martwił.
Bezpośrednim powodem (raczej pretekstem) do przeceny mogło być to, że Steven Mnuchin, sekretarz skarbu USA, wycofał się z konferencji w Arabii Saudyjskiej (powodem było oczywiście podejrzenie o zamordowanie dziennikarza w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Turcji). Zaczęto podejrzewać, że producenci broni (Lockheed Martin, Raytheon) mogą stracić kontrakty (niezwykle w to wątpię).
Indeksy ruszyły szybko na południe. Na dwie godziny przed końcem sesji NASDAQ tracił już ponad dwa i pół procent, a S&P 500 ponad półtora procent. Oczywiście wtedy włączył się mocniejszy popyt (kupujemy „tanie” akcje). Był stanowczo zbyt słaby, żeby wyraźnie zmniejszyć rozmiary strat – S&P 500 stracił 1,44%, a NASDAQ 2,06%. Indeksy znowu po tej sesji flirtują ze średnią 200. sesyjną.
GPW rozpoczęła sesje czwartkową od spadku WIG20, ale jak tylko gracze zobaczyli, ze nastroje na innych giełdach europejskich zaczęły się poprawiać (Europejczycy niesłusznie lekceważyli kolejne duże spadki indeksów w Chinach) to i WIG20 zaczął się podnosić. Po godzinie barwił się już na zielono, ale dalej nie poszedł, bo nastroje na innych giełdach zaczęły się psuć.
Podczas pobudki w USA indeks zaczął spadać. Był to niczym niesprowokowany spadek – nasza własna choroba. W końcu sesji, kiedy indeksy na innych giełdach już całkiem wyraźnie spadały, WIG20 mógł znacznie pogłębić skalę przeceny. Nie zrobił tego (stracił jedynie 0,52%) najpewniej dlatego, że oczekiwano wybronienia się byków na Wall Street). Jednak znowu oddalił się od linii szyi formacji RGR potwierdzając sygnał sprzedaży.
Dzisiaj w nocy w USA opublikowano dane o PKB oraz o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Były zróżnicowane. Wzrost PKB (6,5%) i produkcji przemysłowej (5,8% r/r) były niższe od oczekiwań, a sprzedaż detaliczna (9,2%) była nieco wyższa od prognoz. Dane nieco poprawiły nastroje w Azji (zmniejszyły skalę spadków) i na kontraktach na amerykańskie indeksy (lekkie zwyżki). To może hamować dzisiaj na początku sesji podaż w Europie.
Piotr Kuczyński, Główny Analityk, Dom Inwestycyjny Xelion