Zostało tylko euro
Wczorajsza przecena funta szterlinga sprawiła, że euro jest ostatnią z głównych par walut, która w bezpośrednim zasięgu ma tegoroczny szczyt swojej siły do dolara.
Skala rozczarowania posiedzeniem banku Anglii w pewnym sensie pokazuje jak zdradliwe może być windowanie kursów (w tym przypadku GBP/USD) na fali słabości dolara i wbrew sytuacji fundamentalnej. Pokazuje też, że rynki na fali słabości dolara w zbyt wielkim stopniu uczyniły z normalizacji polityki motyw przewodni notowań. Walutą, która będzie równie podatna na rozczarowania, i której siła najmocniej odstaje od fundamentów jest w naszej ocenie dolar australijski.
Eurodolar też jest zdecydowanie zbyt wysoko względem relatywnego przebiegu krzywych rentowności obligacji USA i Niemiec. Problem jest taki, że przy fatalnym sentymencie względem dolara potrzeba całej serii impulsów. Dane makroekonomiczne z USA wypadają już lepiej niż pod koniec drugiego kwartału, rentowność dziesięciolatek nieco się osuwa, ale dołek z czerwca jest daleko. Brakujące składniki to siła inflacji, zdecydowanie Fed i szczypta ekspansji fiskalnej ze strony administracji Trumpa. Dzisiejsze dane z rynku pracy mogą wystarczyć do wygenerowania korekty i wymuszenia redukcji skrajnego pozycjonowania, ale o więcej będzie naprawdę trudno.
Po raporcie za lipiec oczekuje się kolejnego solidnego przyrostu zatrudnienia, spadku stopy bezrobocia i wyraźnego wzrostu płac. Taki wynik może dobrze świadczyć o kondycji rynku pracy, ale jednocześnie ustawia wysoko poprzeczkę dla pozytywnych zaskoczeń. Dla USD oznacza to, że jednym dobrym odczytem będzie trudno odmienić obecny trend.
Zmiana zatrudnienia według raport ADP w lipcu wyniosła 178 tys., blisko oczekiwaniom na poziomie 190 tys. Indeks ISM dla przemysłu (a w nim komponent dotyczący zatrudnienia) spadł względem czerwca, jednak w dalszym ciągu wskazuje na solidną ekspansję sektora. Dodając do tego dobre wskaźniki zatrudnienia z badań regionalnych oraz niskie poziomy wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, otrzymujemy obraz utrzymującego się solidnego tempa przyrostu zatrudnienia. Średni przyrost NFP w pierwszej połowie roku sięgnął 187 tys. przy czerwcowym silnym zaskoczeniu w górę (222 tys.) wywołanym nadzwyczajnym przyrostem miejsc pracy w jednostkach samorządowych. W lipcu konsensus zakłada wzrost o 180 tys., ale wszystko w przedziale 150-200 tys. zostanie przyjęte jako neutralny wynik. Choć z punktu widzenia Fed tempo powyżej 100 tys. wystarczy, by pozostać na ścieżce do dalszych podwyżek stóp procentowych, odczyt poniżej 150 tys. będzie dla rynku pretekstem, by podnieść obawy o spowolnienie gospodarcze. Biorąc pod uwagę, że słabość inflacji jest tematem numer jeden przy ocenie sytuacji gospodarczej w USA, to płace kolejny raz będą przyciągać główną uwagę. Dane czerwcowe wypadły poniżej oczekiwań (0,2 proc. m/m vs 0,3 proc.) i w lipcu oczekuje się nadrobienia zaległości (prog. 0,3 proc.). Z uwagi na to, że słabość dynamiki wynagrodzeń nie współgra z innymi wskaźnikami rynku pracy, możliwe, że czerwcowe dane zostaną poddane rewizji, co pchnęłoby w górę roczną dynamikę (prog. 2,4 proc.). Drugi z rzędu słaby wynik będzie ciosem w oczekiwania podbicia inflacji przez presję płacową i prawdopodobnie obniżyłoby wycenę podwyżki stóp procentowych Fed w grudniu (ok. 40 proc.). Z kolei pozytywne zaskoczenie będzie tylko pierwszym dobrym odczytem po serii rozczarowań i rynek tak łatwo nie zmieni o 180 stopni swojego nastawienia. W pierwszej reakcji USD może zyskiwać, ale realizacja zysków może nastąpić jeszcze przed końcem dnia. Ewentualna siła wynagrodzeń miałaby przecież zupełnie inny wydźwięk przy inflacji bazowej na poziomie zbliżonym do celu Fed, gdyż zagrażałaby przestrzeleniem celu.
Negatywne nastawienie rynku do dolara kontrastuje z optymizmem względem euro, najsilniejszej waluty G-10 w tym roku. Próżno wypatrywać w najbliższych dniach czynników, które mogłyby trwale nim zachwiać. Z technicznego punktu widzenia drogę do głębszego odreagowania otworzyć może zejście pod 117,80. W newralgicznym położeniu jest USD/JPY. Kurs próbuje zbudować bazę w okolicach 110,00, ale przy potencjalnym rozczarowaniu schodzić będzie w kierunku 108,80.
Bartosz Sawicki, DM TMS Brokers