Więcej niewykupionych obligacji
Za sprawą GetBacku skumulowana 12-miesięczna wartość giełdowych obligacji niewykupionych w pierwotnym terminie zapadalności wzrosła do 192,5 mln zł na koniec marca. To 2,9 proc. wygasających w tym czasie papierów.
Na 110 zapadających w ostatnim roku serii obligacji korporacyjnych na Catalyst brakiem wykupu zakończyło się w 16 przypadkach. Aż 13 z nich dotyczyło GetBacku. Wartość niespłaconych papierów to 192,5 mln zł, w tym 187,4 mln zł przypadało na wrocławską spółkę. Wciąż nie oddaje to jednak skali afery GetBacku, w której wartość niespłaconych obligacji to ponad 2,5 mld zł. Po prostu spółka wprowadziła do giełdowego obrotu tylko część długu, a pierwotne terminy spłaty znacznej części tego, co znajduje się w zawieszeniu na Catalyst, jeszcze nie minęły.
Niespłacone w ostatnich 12 miesiącach obligacje o wartości nominalnej 192,5 mln zł stanowiły 2,9 proc. zapadającego w tym czasie zadłużenia, co było najwyższym wskaźnikiem od IV kwartału 2016 r. I teraz byłby on zdecydowanie wyższy, gdyby nie wysoka wartość wygasających obligacji (wzrost mianownika obniża wskaźnik defaultów). By wspomnieć tylko lutowy wykup obligacji Orlenu na 1 mld zł.
W minionym kwartale, poza czterema seriami obligacji GetBacku na łączną kwotę 60 mln zł, papierów dłużnych nie wykupiły też dwie inne spółki – windykacyjna Statima (1,7 mln zł) oraz informatyczny XSystem (1,2 mln zł). Pierwsza z nich podaje kolejne terminy pozyskania środków na wykup od inwestorów, druga zaś znajduje się w upadłości i została usunięta z Catalyst jeszcze przed nadejściem terminu marcowego wykupu.
Przypadek Statimy oraz XSystem przypomina, że wciąż statystycznie najbardziej ryzykowny segment rynku stanowią niewielkie emisje obligacji korporacyjnych do 10 mln zł. Wśród nich w ostatnich 12 miesiącach nie spłacono dziewięciu serii na łączną kwotę 48,4 mln zł, co stanowiło aż 26,1 proc. zapadającego w tym segmencie zadłużenia i było najgorszym wynikiem od co najmniej pięciu lat. To także „zasługa” GetBacku.
Uwaga skupiona na GetBack sprawia, że wszystkie inne – małe – defualty na Catalyst przechodzą praktycznie niezauważone. Dlatego też, że jest ich niewiele w stosunku do poprzednich lat. Za wyjątkiem GetBacku, na rynku giełdowym rynku obligacji firm faktycznie jest bowiem lepiej, na co składa się wiele czynników. Jednym z nich, a wciąż niedocenianym, jest po prostu to, że na Catalyst trafia coraz mniej wątpliwych firm, z góry obmyślanych na „niepowodzenie biznesowe”. Na marginesie, coraz częściej w sprawach tych, szczególnie widocznych na giełdowym rynku obligacji w latach 2013-2016, dochodzi do zatrzymań, postawienia zarzutów, czy w końcu wniesienia aktów oskarżenia. Czas i na pierwsze kary. Może nie wyeliminują one oszustów z rynku obligacji, ale przynajmniej sprawią, że emitenci o nieuczciwych zamiarach pozostaną w szarej strefie, poza radarem inwestorów giełdowych.
Na koniec jeszcze optymistyczny akcent.
Niezależnie od poziomu defaultów, na polskim rynku obligacji korporacyjnych właśnie zrobiono istotny krok w stronę poprawy innego z kulejących wskaźników – recovery rate, który opisuje poziom odzysku z niewykupionych w terminie papierów. Po sześciu latach od defaultu, właściciele wartych 21 mln zł obligacji serii AX deweloperskiego Ganta odzyskali całość zainwestowanych pieniędzy, plus ostatni kupon odsetkowy i nawet część odsetek od zaległości. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale warto pamiętać o pracach legislacyjnych, które zmierzają do umożliwienia handlu niewykupionymi obligacjami. Gdy tak się stanie szanse na szybsze odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy wzrosną.
Michał Sadrak, Obligacje.pl